Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielunianin weźmie udział w Międzynarodowym Zimowym Konkursie Drogowym. [WYWIAD ze Zbigniewem Parzyjagłą]

Ireneusz Wierzbicki
„Zimie było pewnie trochę smutno, że nie daliśmy się zaskoczyć” – mówi w rozmowie z nami Zbigniew Parzyjagła, operator pługopiaskarki z wieluńskiego rejonu GDDKiA. Pan Zbigniew zajął pierwsze miejsce w krajowych eliminacjach operatorów pługów śnieżnych i 22 lutego wraz z dwoma innymi finalistami będzie reprezentował Polskę podczas Międzynarodowego Zimowego Konkursu Drogowego.

Prawdziwa zima tym razem przyszła dopiero w styczniu. Udało jej się zaskoczyć drogowców, czy tym razem to drogowcy zaskoczyli zimę?

– Byliśmy naprawdę dobrze przygotowani do zimy, a przed sezonem cały sprzęt przeszedł dokładny przegląd. Zimie było pewnie trochę smutno, że nie daliśmy się zaskoczyć.

Jeszcze przed nadejściem sezonu zimowego zajął Pan pierwsze miejsce w ogólnopolskich zawodach kierowców pługów, co oznacza, że wkrótce wraz dwoma innymi finalistami będzie Pan reprezentował nasz kraj na mistrzostwach świata. Emocje już są?

– Powiem szczerze, że emocje są bardzo duże. Im bliżej tego wyjazdu na mistrzostwa świata, tym bardziej się o tym myśli. To miłe uczucie, że udało mi się zakwalifikować do tej finałowej trójki. Mogę zapewnić, że spróbujemy powalczyć z drużynami z innych krajów.

Podczas zawodów trzeba było wykazać się tymi samymi umiejętnościami, co w codziennej pracy?

– Myślę, że na wynik w tych zawodach przełożyło się przede wszystkim doświadczenie z pracy na drogach. Operatorzy solarek muszą wykazywać się na co dzień dużą precyzją. Są wysepki, krawężniki, których nieraz nie widać pod grubą warstwą śniegu. Wtedy prowadzi się pług na wyczucie, tak żeby ominąć wszystkie przeszkody i nic nie uszkodzić. Trzeba też zwracać uwagę na osoby, które mogą iść chodnikiem lub poboczem, czy ich czasem ten zgarniany śnieg nie przysypie. W codziennej pracy jest bardzo dużo takich wymagających sytuacji i to mi pomogło. Na zawodach tor był trudny, wymagał precyzyjnych manewrów, więc te umiejętności z pracy bardzo się przydały.

Skoro jesteśmy w temacie codziennej rutyny, to jak układają się relacje kierowców pługów z innymi użytkownikami dróg? Słychać czasem jakieś słowa kierowane do was przez CB radio?

– Różnie to bywa. Wielu kierowców na nas narzeka, ale na szczęście nie wszyscy. Jedni cieszą się, że droga jest odśnieżona i spod śniegu wyłania się czarny asfalt, inni z kolei mają określony czas dostaw, więc narzekają, że ich spowalniamy. My jeździmy tylko z prędkością do 50km/h, na więcej nie możemy sobie pozwolić. Wiadomo też, że nie pojedziemy prosto przez 100 kilometrów. Pokonujemy jakiś dystans, a potem musimy zawrócić, powodując przy tym pewne utrudnienia na drodze. Niestety nie jesteśmy w stanie nic na to poradzić.

Czy jest jakiś apel, z którym chciałby się Pan zwrócić do innych kierowców, aby wasza współpraca na drodze była jak najlepsza?

– Zarówno w imieniu swoim, ja również innych operatorów pługów, proszę przede wszystkim o wyrozumiałość. Część dróg, które odśnieżamy, posiada utwardzone pobocze. Wtedy, żeby wszystko dokładnie odśnieżyć, musimy jechać kolumną trzech pługów. Często jest tak, że kierowcy, nie mając możliwości wyprzedzenia całej naszej kolumny naraz, wjeżdżają pomiędzy solarki, niszcząc przy tym naszą pracę. Problem dotyczy też wymijania się. My musimy odśnieżyć oś drogi. Operatorzy pługów podczas odśnieżania mogą ją przekroczyć. Ale żebyśmy mogli dobrze wykonać naszą pracę, to pojazdy z naprzeciwka muszą nam zjechać. Co prawda nie mają takiego obowiązku, ale jeśli to zrobią, to odśnieżymy tę oś, a jeżeli nie, to musimy uciekać na swój pas i później to błoto pośniegowe zostaje na środku drogi.

Rozglądając się dookoła widzę różne pługi, ale ten, przy którym stoimy, zdecydowanie wyróżnia się swoim wyglądem. To na największe zaspy?

– To nasz najcięższy pług wirnikowy, który wyjeżdża na drogi wtedy, gdy żadna zwykła solarka sobie nie poradzi. Ten sprzęt wyrzuca śnieg ponad 50 metrów poza pas drogowy. Kierowanie nim nie jest proste, bo wspomagania nie ma, ale mimo wszystko frajda jest bardzo duża. Teraz to już nie te zimy, ale dawniej zdarzało się, że usuwaliśmy nim metrowej wysokości zaspy. Co prawda najmłodszy nie jest, bo to rocznik 1975, ale napęd na wszystkie trzy osie i pojemność silnika 19.500 cm3 sprawiają, że poradzi sobie w każdych warunkach.

To na koniec jeszcze jedno pytanie. Pan odśnieża drogi, z których korzystają tysiące użytkowników. A kto odśnieża Panu chodnik przed domem?
– Gdybym miał takie skrzywienie zawodowe, to pewnie powinienem sam brać do ręki łopatę i codziennie o czwartej rano odśnieżać. Ale jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mieszkam w bloku, a odśnieżaniem chodników na osiedlu zajmuje się profesjonalna firma i chwała im za to. Piesi też przecież muszą bezpiecznie dotrzeć do pracy, na autobus, czy na zakupy.

Czytaj także w dzisiejszym wydaniu Dziennika Łódzkiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto