Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Skomlina: Urzędniczka wieluńskiego KRUS nam naubliżała

Zbyszek Rybczyński
Państwo Ciężcy nie spodziewali się, że z wydaniem decyzji będzie tyle problemów
Państwo Ciężcy nie spodziewali się, że z wydaniem decyzji będzie tyle problemów Zbyszek Rybczyński
Państwo Ciężcy ze Skomlina nie mogą wyjść z szoku po tym, co spotkało ich w wieluńskim KRUS-ie. Zgłosili się tam po zaświadczenie, potrzebne do wypłaty zasiłku pogrzebowego. Jak twierdzą, urzędniczka potraktowała ich jak zło konieczne, używając przy tym wulgarnych słów.

- Pierwszy raz w życiu byłem w KRUS-ie, chciałem to szybko załatwić, bo jeszcze przed wyjazdem do pracy do Niemiec chcę uregulować należności w zakładzie pogrzebowym, a tu nie dość, że człowiek w stresie, trzeba czekać kilka dni, to jeszcze nam naubliżano - nie kryje zdenerwowania Tomasz Ciężki.

W środę 29 lutego nagle zmarł ojciec pana Tomasza, który przez ponad 30 lat pracował w różnych zakładach, ale swego czasu miał też ziemię rolną i z tego tytułu był zarejestrowany w KRUS. By Zakład Ubezpieczeń Społecznych mógł więc wypłacić zasiłek pogrzebowy, potrzebne było stosowne zaświadczenie z rolniczej kasy.

- Na początek w okienku usłyszeliśmy, że nie jesteśmy dla ojca najbliższą rodziną - opowiada Tomasz Ciężki, z trudem powstrzymując nerwy. - Gdy przynieśliśmy dokumenty, o które nas poproszono, w tym sporą ilość świadectw pracy, urzędniczka powiedziała, że przez nas będzie miała zje…ny dzień, bo tyle będzie miała do roboty. Jej zachowanie było ordynarne, prowokowała nas. Siostra omal nie dostała białej gorączki. Postanowiłem to nagłośnić, żeby już nikt w ten sposób nie został tam potraktowany.

- Oni w tym KRUS-ie pracują jak półautomaty. Zamiast człowiekowi pomóc w trudnych chwilach, to mnożą problemy. Jak tak można? - irytuje się Irena Ciężka, wdowa po zmarłym.

Mieszkańcom Skomlina nie podoba się również to, że na własną rękę musieli kopiować dokumenty, podczas gdy KRUS dysponuje kserokopiarką.
- Innym kserowali - mówią.

Sprawa trafiła do kierownika placówki Zbigniewa Biegańskiego. W jego gabinecie odbyła się konfrontacja, podczas której urzędniczka zaprzeczyła, że zachowywała się niestosownie wobec petentów. Państwo Ciężcy usłyszeli jednak przeprosiny z ust kierownika, ale…

- Ci państwo też przepraszali, przyznając, że być może ich zachowanie w stosunku do nas nie było właściwe. Uważałem, że sprawa jest załatwiona - mówi Zbigniew Biegański. - Nie było do tej pory skarg na tę pracownicę. Gdyby faktycznie zachowywała się w taki sposób, to byłoby to kardynalne i nie mógłbym pozwolić na to, aby była pracownikiem naszej placówki. Zawsze tłumaczę podwładnym, że to jest służba publiczna i powinni zwracać się do petentów tak, jak sami chcą być obsługiwani w innych urzędach.

Kierownik dodaje, że zgodnie z procedurami w tego rodzaju sytuacjach jest możliwość złożenia skargi, którą rozpatrzy Oddział Regionalny KRUS w Łodzi. Zapewnia zarazem, że w przypadku sprawy państwa Ciężkich nie ma mowy o celowej zwłoce. Tłumaczy, że w ewidencji zmarłego były pewne braki, co utrudniło szybkie wydanie decyzji i zaświadczenia. Chodzi głównie o to, że KRUS nie otrzymywał informacji o przerwach pomiędzy jednym okresem pracy a drugim, którą rolnik winien złożyć w terminie 14 dni.
A co z kserem?

- Normalnie sami kopiujemy dokumenty, ale gdy są duże kolejki, lepiej jest, gdy klienci mają już kserokopie. To jest jednak nasza prośba, a nie żądanie - zaznacza Zbigniew Biegański.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto