Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wieluńscy radni czują się lekceważeni przez władze ratusza

Zbyszek Rybczyński
Wątpliwe obyczaje zapanowały w gminie Wieluń. W tym roku miały miejsce trzy wielkie jubileusze OSP i na żaden z nich nie zaproszono przewodniczącego Rady Miejskiej. Inna niepisana reguła, którą burmistrz Paweł Okrasa złamał w ostatnim czasie, dotyczy udzielania odpowiedzi na interpelacje radnych.

- Rada jest kompletnie pomijana. Jakby w ogóle nie istniał taki organ - irytował się na ostatniej sesji radny Mieczysław Majcher, odnosząc się do braku zaproszeń reprezentanta Rady Miejskiej na jubileusze 100-lecia Ochotniczych Straży Pożarnych w Kurowie, Turowie i Rudzie. Zastanawia się, czy ma to związek z przejęciem przez biuro burmistrza koordynacji uroczystości od wydziału spraw obywatelskich.

- To niezrozumiała i przykra sytuacja - skwitował Majcher.

Do odpowiedzi wyrwał się radny Jan Janik, który poczuł się kompetentny w tej sprawie, bo przez kilka lat pełnił funkcję prezesa OSP w Masłowicach. - Nie można mieć o wszystko pretensji do burmistrza. To zarządy jednostek decydują, jakich gości chcą mieć na uroczystościach - twierdzi Janik.

Jego słowa potwierdza burmistrz. - To jednostki obchodziły jubileusze i one ustalały sobie listę gości. Rola biura burmistrza ogranicza się do druku zaproszeń, oprawy wizualnej uroczystości. Po drugie, z tego, co pamiętam, na każdym z tych jubileuszy był jakiś radny. Nie wiem, czy na zaproszenie, czy z własnej woli - mówi Paweł Okrasa.

Tyle burmistrz. Mieczysław Majcher podkreśla, że zapraszanie przewodniczącego albo innej osoby funkcyjnej w radzie zawsze było dobrym obyczajem, którego nagle zaniechano w tym roku. Kiedy on był burmistrzem, to gospodarze uroczystości konsultowali najważniejsze sprawy z nim albo z panią sekretarz.

- Obowiązywała pewna kindersztuba. Proszę nie mówić, że zarządy OSP mogą sobie zapraszać, kogo chcą, bo to jest bezczelność - skarcił Majcher Janika. Ironizował przy tym, że burmistrz w pewnych obszarach nie jest potrzebny, skoro wyręczają go radni. - Naprawdę nie chciałem być adwokatem diabła - odparł Jan Janik, a sala zaniosła się śmiechem. - Ja tylko stwierdziłem suche fakty, że są to samodzielne jednostki i decydują, kto jest na uroczystościach. Może zostało to zrozumiane opacznie.

Dyskusja toczyła się w punkcie „Zapytania i wolne wnioski”. Mieczysław Majcher był jednym z ledwie trzech radnych, którzy dostąpili zaszczytu uzyskania odpowiedzi od razu. Pozostałym burmistrz oznajmił, że dostaną wyjaśnienia na piśmie. Paweł Okrasa pozwolił sobie na komentarz, że dla Majchera robi wyjątek z racji... wielkiej do niego sympatii. Tak, to nie żart: najzacieklejszy krytyk Okrasy może liczyć na jego szczególne względy. Cóż, w wieluńskim samorządzie nie takie kurioza mają miejsce.

- Po tym, co usłyszałem, trudno mi mówić o panu Okrasie jako moim burmistrzu. Zadana została seria pytań, a odpowiada tylko tym, do których żywi sympatię. To jest skandaliczne zachowanie - oburza się radny Grzegorz Kucharski.

Sam radny Majcher, który teoretycznie powinien być zadowolony, bo uzyskał odpowiedź, również jest rozczarowany postawą burmistrza. Złamana została bowiem długoletnia niepisana reguła. Owszem, odpowiedzi na piśmie były praktykowane, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach. Najczęściej wtedy, gdy pytanie było skomplikowane i nie dało się precyzyjnie odpowiedzieć podczas obrad.

- Natomiast jeszcze nigdy w historii wieluńskiego samorządu nie było przypadków, aby w taki wybiórczy sposób traktować radnych - kwituje Mieczysław Majcher.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto