Uchwała została podjęta na sesji w lutym. - Dzięki Bogu radni odłożyli na bok podziały polityczne i poszli po rozum do głowy - komentuje Teresa Pieńkowska z Gaszyna. Pod protestem przeciwko budowie wiatraków w tej wsi podpisało się ponad ćwierć tysiąca osób.
Uchwałę przygotowała grupa radnych. Chcą oni, aby mieszkańcy mieli większy udział w decydowaniu o lokalizacji wiatraków, których w różnych miejscach gminy ma powstać 26. Radna Anna Rozmarynowska zwraca też uwagę na oddziaływanie turbin z sąsiednich gmin. Wyliczyła, że na terenie całego powiatu planuje się ich zbudować 180.
- To jest przerażające. Zastanówmy się, jaki będzie to miało wpływ na rozwój naszego regionu?! - przestrzega radna Rozmarynowska. I dodaje, że konsultacje na etapie wydawania decyzji środowiskowej to za mało. - Nie mówimy, że nie można stawiać elektrowni w promieniu 3 km, ale chcemy, żeby wszyscy byli świadomi konsekwencji. Bo teraz często jest tak, że ludzie dowiadują się o wszystkim po fakcie.
Inicjatorzy uchwały już na sesji wprowadzili do niej poprawki. Ostatecznie w uchwale znalazł się zapis, że zobowiązuje się burmistrza do "każdorazowego ustalenia, czy wszyscy właściciele nieruchomości wyrazili pisemną zgodę na lokalizację elektrowni wiatrowej w obrębie 3 tys. metrów od ich nieruchomości".
Inny zapis dotyczy informowania mieszkańców o zamierzaniach inwestorów. Radni chcą, aby burmistrz przedstawiał szczegółowe plany na zebraniach z mieszkańcami i na stronach internetowych gminy.
Problem w tym, że uchwała jest wątpliwa pod kątem prawnym. Dlatego w głosowaniu nie uczestniczył m.in. Mieczysław Majcher. - To jest gniot legislacyjny. Uważam, że przez nadzór wojewody nie przejdzie ani zapis o odległości, ani o konsultacjach - ocenia były burmistrz.
Radca prawny ratusza Maria Mroczek: - Projekt nie znajduje oparcia w obowiązujących przepisach, a rada wkracza w kompetencje organu wykonawczego.
Radni mieli okazję "ujarzmić" wiatraki w 2010 roku, kiedy uchwalane było studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Wprawdzie wyznaczono w nim potencjalne miejsce dla farmy wiatrowej (pomiędzy Kadłubem, Rudą i Olewinem), ale zarazem minimalną odległość wiatraków od domów określono tylko na 500 metrów.
- To był ewidentny błąd - bije się w pierś radny Paweł Okrasa. - Dlatego potrzebna jest ta uchwała, która wskazuje kierunki działań burmistrza. Nie może być tak, żeby elektrownie były stawiane tam, gdzie się zamarzy inwestorom.
Burmistrz wypowiada się niejednoznacznie na temat wiatraków. Nie chce bowiem narazić się na zarzuty o stronniczość. Daje jednak do zrozumienia, że zgodnie z obowiązującymi dokumentami planistycznymi, magistrat nie może tak po prostu odesłać inwestorów z kwitkiem.
- Byłoby to nieuczciwe z naszej strony. W każdym razie staramy się wskazywać, jakie są za i przeciw. To sprawa inwestora, czy chce podjąć ryzyko - mówi Janusz Antczak.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?