Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uciekli przed koszmarem wojny w Syrii. Zatrzymali się u rodziny we Wrońsku

Daniel Sibiak
Od dwóch miesięcy u rodziny we Wrońsku gości małżeństwo, które uciekło z ogarniętej wojną Syrii.

Maryla Mashnouk-Siuta do tej pory ma nocne koszmary. Budzi się oblana potem i przerażona. Wciąż słyszy huk wystrzałów i wybuchy bomb, a przed oczyma ma widok zabitych ludzi. Drastyczne emocje budzą w niej wspomnienia z Syrii, z której uciekła z powodu wojny.

- W ciągu ostatnich dwóch miesięcy przeżyliśmy z mężem prawdziwe piekło. Wojna spowodowała, że zostaliśmy odcięci od świata i uwięzieni w domu. Wyjście na ulicę groziło śmiercią, bo nad naszymi domami latały samoloty z pociskami. Kiedy od jednego z wybuchów w naszym domu wyleciały wszystkie okna, a na ziemię pospadały szklanki i talerze, we mnie też coś pękło. Spadłam z krzesła i z przerażenia najpierw długo krzyczałam, a później płakałam. Pamiętam jeszcze, jak mój mąż mnie podnosił i wziął w ramiona. Byłam jak małe, bezradne dziecko. Widziałam tylko dym, a w uszach dudnił mi dźwięk samochodowego klaksonu - wspomina pani Maryla.

Małżeństwo nie przespało w czasie wojny ani jednej nocy.

- Dziś wszystko wydaje się sennym koszmarem, ale tam w naszych domach nie było wody ani światła. Trudno to sobie wyobrazić, ale przeżyliśmy miesiąc bez wody. Żyjemy tylko dlatego, że jeden z naszych sąsiadów miał kran z wodą w piwnicy. Był tak dobry, że się nią z nami dzielił. Nie było też gazu, ale mieliśmy trochę zapasu ropy. Starczyło na ogrzanie jednego pokoju, który stał się naszym schronieniem. Najgorsza była jednak ciągła strzelanina. Nigdy nie zapomnę tego dźwięku. Wojsko syryjskie strzelało do kogo chciało, dlatego wyjście na ulice było tak bardzo niebezpieczne - dodaje 81-letnia kobieta. I przypomina sobie, jak przed samym wyjazdem do Polski, jej mąż Nader Mashnouk wyszedł kupić owoce. W czasie wojny sklepy były pozamykane, ale ludzie jakoś musieli żyć, dlatego otwierali stragany. - Nagle usłyszałam strzały. Gdy wyjrzałam z balkonu zobaczyłam uciekających ludzi, do których strzelało wojsko. Ugięły się pode mną nogi, bo byłam pewna, że stracę męża, ale jakoś udało mu się przedostać do domu. Widziałam jednak, jak na ziemie upadają zakrwawione matki z dziećmi. Czy coś takiego można zapomnieć? Dlatego co chwilę podnoszę się z krzesła lub łóżka, bo jak tylko zamknę oczy wydaje mi się, że nie jestem w Polsce, lecz w Syrii - mówi pani Maryla

. Po dwóch miesiącach małżeństwo zdecydowało o ucieczce z miejscowości Aleppo. Wojna spowodowała, że zostali bez grosza. Ostatnie pieniądze wydali na wyjazd do Polski, gdzie ostatni raz byli ponad 20 lat temu. Bali się, że zginą po drodze, ale nie chcą wracać pamięcią do długiej drogi, którą przebyli.

- Spojrzałam akurat w okno. Przed domem zobaczyłam dwoje starych, bardzo zmęczonych ludzi, którzy trzęśli się ze strachu. To było powitanie ze łzami i radością. Cieszyłam się, że żyją, ale bałam się o ich kondycję psychiczną. To co przeżyli było straszne. Na początku spałam z uchylonymi drzwiami, bo bratowej wydawało się, że słyszy strzały. Szłam do niej w nocy i mówiłam, że jest już bezpieczna. Na szczęście po dwóch miesiącach powoli dochodzą do siebie - mówi Jadwiga Siuta, w której oczach na samo wspomnienie przyjazdu rodziny pojawiają się łzy.

Obszerny reportaż o przeżyciach rodziny związanych z wojną i ucieczką z Syrii w jutrzejszym wydaniu Dziennika Łódzkiego

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto