Czym jest astronomia dla 73-letniego Kazimierza Błaszczaka z Wieruszowa? Nawet słowo pasja wydaje się za małe, by odpowiedzieć na to pytanie. Błaszczak jest zafascynowany kosmosem do tego stopnia, że „kupił” trzy kratery na Marsie w pobliżu największej góry w układzie słonecznym. Dwóm z nich nadał imiona swoich wnuków, trzeci nazwał własnym. Kilka lat temu o Błaszczaku mówiła cała Polska. Usłyszeć go można było w ogólnopolskich rozgłośniach radiowych, czy zobaczyć w krajowej telewizji. Występował w programach śniadaniowych i został głównym bohaterem nagradzanego krótkometrażowego dokumentu „Pierwszy Polak na Marsie”. Popularność emeryt z Wieruszowa zyskał za sprawą swojego udziału w projekcie Mars One, którego celem jest nie tylko lot załogowy na Marsa, ale i stworzenie stałej bazy na czerwonej planecie.
Pomysłodawcą misji jest holenderski przedsiębiorca Bas Lansdorp. Projekt miał na celu wysłanie na Marsa czwórki rekrutowanych wcześniej osób. Podróż miała odbyć się tylko w jedną stronę. Na Marsie miała powstać baza, do której w kolejnych latach mieliby docierać kolejni astronauci tak, by w końcu na czerwonej planecie powstała kolonia. Lansdorp zakładał wykorzystanie istniejących już technologii a jednym ze źródeł finansowania misji miały być wpływy z tytułu emisji reality-show z udziałem przyszłych astronautów. Show miał być częścią rekrutacji. Kandydaci do lotu musieliby spędzać czas w zamkniętym obiekcie, który symulowałby marsjańską bazę.
Kazimierz Błaszczak pozytywnie przeszedł weryfikację i wszystkie niezbędne badania. Ostatecznie trafił na listę rezerwową potencjalnych astronautów. W lutym bieżącego roku świat obiegła informacja o fiasku projektu Mars One związanym z bankructwem spółki, która miała sfinansować misję. Błaszczak twierdzi jednak, że informacje o śmierci projektu są mocno przesadzone.
- Zbankrutowała spółka Mars One Ventures, nie fundacja Mars One. Bas Lansdorp szuka inwestora, który mógłby sfinansować misję. Miał go ogłosić w marcu, niestety do tej pory tego nie zrobił, co trochę mnie martwi – mówi Kazimierz Błaszczak, który ciągle wierzy, że może stanąć na czerwonej planecie.
-Jeśli to będzie za 10 lat, to z powodu biologii może to być dla mnie niemożliwe. Chociażby dlatego, że podczas startu ciało ludzkie jest poddawane ogromnym przeciążeniom, wibracjom i nie wiadomo, czy moje serce wytrzyma. Jednocześnie medycyna robi wielkie postępy i być może za 10 lat powstaną takie technologie, które ułatwią przeżycie wszystkich przeciążeń nawet starszemu człowiekowi – mówi Błaszczak i przypomina, że amerykański astronauta John Glenn znalazł się na orbicie po raz ostatni w wieku 77 lat.
Pasjonat astronomii zaznacza jednak, że najważniejsze dla niego nie jest to, by sam poleciał na Marsa, ale by za jego życia na planecie w ogóle ktokolwiek wylądował. Oczekiwanie na lot na czerwoną planetę Kazimierz Błaszczak wypełnia realizowaniem misji, która sobie wyznaczył – popularyzacji astronomii. Z planami i pomysłami pana Kazimierza można zapoznać się w galerii zdjęć.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?