Wiatraki mają stanąć od strony Słupska i Chotowa aż do Komornik, Ożarowa i Krzyworzeki. Przeciwnicy inwestycji już domagają się zwołania referendum, podczas którego o losie inwestycji zadecydują sami mieszkańcy, a nie władze gminy, które ich zdaniem zbyt przychylnie patrzą na projekt. Z wiadomych względów inwestor przedstawia go w samych superlatywach.
- Do tej pory, jeśli byliśmy informowani o wiatrakach, najczęściej mówiono tylko o plusach tej inwestycji, pomijając minusy, których jest niestety znacznie więcej - mówi Paulina Kubowicz. I wylicza zagrożenia, jakie niosą ze sobą turbiny wiatrowe:
- To przede wszystkim hałas, który powoduje zaburzenia snu, szumy uszne, zawroty głowy, zaburzenia równowagi, nudności, drażliwość, kłopoty z koncentracją. Wyniki badań naukowych jednoznacznie wskazują, że w dłuższym okresie prowadzi to do depresji, wzrostu agresji, alergii i powikłań kardiologicznych. Życie w cieniu siłowni wiatrowych to również inne uciążliwości m.in. efekt migotania cienia łopat wirnika. W godzinach porannych i wieczornych, gdy słońce jest nisko nad horyzontem, zaczyna się istna dyskoteka. W uproszczeniu wygląda to tak, jakby ktoś rytmicznie zamykał i otwierał żaluzje okienne.
Mieszkanka Ożarowa wpływem farm wiatrowych na życie zainteresowała się, gdy sama otrzymała propozycję sprzedania ziemi na potrzeby wiatraka.
- Od inwestora usłyszałam o samych korzyściach płynących z farm wiatrowych. To wzbudziło moją czujność. Zaczęłam poszukiwać informacji. Te, które znalazłam, są po prostu przerażające - dodaje Paulina Kubowicz. Jej zdaniem żadnych korzyści z inwestycji nie będą mieli mieszkańcy ani gmina.
- Nie zyskamy na tym nowych miejsc pracy, a gmina może stracić wiele. Jako mieszkańcy będziemy mieli problemy z uzyskaniem pozwolenia na budowę, bo już teraz w promieniu 600 metrów od wiatraka, nie może być żadnych budowli. Zakładając, że wiatraków będzie 24, więc powierzchnia gminy wyłączona spod zabudowy to ponad 27 km kwadratowych czyli około jednej trzeciej. A co się stanie, jeśli w przyszłości, np. ustawą, zostanie przeforsowana większa odległość np. 1.500 metrów? Staniemy w miejscu.
Paulina Kubowicz wraz z rodziną przeprowadziła się do Ożarowa z Krakowa, by wieść spokojne życie. Boi się, że wiatraki zamienią je w koszmar.
- W miejscach, gdzie stawiane są farmy radykalnie spadnie cena gruntów. Ludzie nie będą chcieli mieszkać w ich okolicach, ani prowadzić tu działalności , bo jeśli ktoś przeprowadza się na wieś, to dla spokoju, a nie hałasu- dodaje.
O swoich obawach najpierw powiadomiła wójta i przewodniczącego rady, ale jak twierdzi nic to nie dało. Dlatego, gdy dowiedziała się o sesji, na której radni zadecydują, czy dać inwestorowi zielone światło i zmienić na potrzeby inwestycji miejscowy plan, postanowiła, że do tego nie dopuści. Wynikami badań naukowych podzieliła się z radnymi i sołtysami oraz zorganizowała zebranie wiejskie w Ożarowie, gdzie o zgubnym wpływie inwestycji opowiedziała mieszkańcom.
- Mieszkańcy otwierali szeroko oczy, bo nie wiedzieli, że farma wiatrowa niesie ze sobą tyle zagrożeń - dodaje Paweł Antoniewicz, który także nie godzi się na inwestycję.
Przeciwnikom farm wiatrowych udało się przekonać do swoich racji mieszkańców. W efekcie kilkuosobowa delegacja, która pojawiła się na sesji Rady Gminy, przedstawiła wszystkie możliwe minusy planowanej inwestycji, domagając się odroczenia głosowania nad zmianą planów o 3 miesiące. Poza tym na ręce przewodniczącego trafiła też petycja mieszkańców Ożarowa, którzy nie zgadzają się na to, by wiatraki były ulokowane w odległości 600 metrów od ich domów. Minimalna akceptowana przez nich odległość to 3 km. Delegacja osiągnęła jeden z zamierzonych celów. Radni zadecydowali o odłożeniu głosowania o 4 miesiące, aby w tym czasie poinformować na zebraniach wiejskich mieszkańców o planach budowy kilkunastu wiatraków.
- Jednak głos społeczności wyrażony na zebraniach wiejskich, nie jest wiążący dla radnych, dlatego nie wykluczamy przeprowadzenia referendum, aby nasz głos jako mieszkańców gminy był decydujący w kwestii zmiany planu. Referendum takie wydaje się tym bardziej konieczne, że jak wykazał przebieg sesji, radni nie posiadali wielu ważnych informacji na temat planowanego przedsięwzięcia, a niektórzy mają swój własny interes w przeprowadzeniu zmian, bo na ich polach mają stanąć elektrownie wiatrowe, co wiąże się z czynszem dzierżawnym - dodaje Paweł Antoniewicz.
Wójt nie widzi problemu, aby w sprawie powstania farm na terenie gminy wypowiedzieli się mieszkańcy, ale podczas publicznej debaty, a nie referendum, które wiąże się z kosztami, tak jak przy wyborach.
- Podczas debaty, którą planujemy zorganizować 11 stycznia szansę przedstawienia swoich argumentów będą mieli zarówno zwolennicy farm wiatrowych, jak i przeciwnicy. Chcemy też ściągnąć niezależnych ekspertów w tej dziedzinie. Zależy nam na tym, aby spotkanie miało charakter neutralny - zapewnia Tomasz Kącki.
I dodaje, że ostateczne zdanie w sprawie powstania farm wiatrowych będzie należało do 15 radnych. To oni po debacie, zebraniach wiejskich oraz po zaciągnięciu opinii mieszkańców w marcu 2013 r. podejmą decyzję czy zmieniać plany dla inwestorów czy też nie. To tylko jeden z elementów koniecznych do wybudowania elektrowni, ale najważniejszy.
Wójt Tomasz Kącki sprawę usytuowania wiatraków na terenie gminy rozpatruje pod kątem nowych możliwości.
- Bardzo ważne jest rozpatrywanie zadań i potrzeb gminy. Mamy do wybudowana kanalizację i drogi, musimy utrzymać 6 szkół, 5 przedszkoli, a dzieci jest coraz mniej, dlatego różnica między subwencją a wydatkami na oświatę wynosi już ponad 2 mln zł. Mamy też dobrze rozbudowaną bazę kulturalną, świetlice i boiska. Pytanie jest proste: skąd brać na to wszystko pieniądze? Mamy do wyboru: szukanie możliwości zwiększenia własnych dochodów, co daje właśnie możliwość wybudowania farm albo zwiększenie podatku lokalnego no i ewentualnie zwiększenie zadłużenia gminy, które i tak trzeba kiedyś spłacić - mówi wójt Tomasz Kącki. - Czy chcemy wysokich podatków?
Wójt wylicza, że do budżetu gminy wpłynie w przyszłym roku ok. 410 tys. zł z podatku od nieruchomości od osób prawnych (te wchodzą w zakres dochodów z wiatraków) oraz ok. 426 tys. zł z podatku od nieruchomości od osób fizycznych (np. za budynki mieszkalne).
- Postawienie jednego nowego wiatraka o mocy 2 MW, to koszt 10 mln zł, opodatkowane z wartości jego powstania to około 40 proc. Podatek od nieruchomości od osób prawnych wynosi 2 proc. co znaczy, że do budżetu gminy trafi 80 tys. zł podatku co roku. Jeśli założymy, że wiatraków będzie 5 to jest to 400 tys. zł, czyli tyle, ile wynosi skala podatku w roku - wylicza wójt. Kwota ta sukcesywnie będzie spadać ze względu na amortyzację, ale w perspektywie czasu do końca ich działania pozostanie ok. 50 procent początkowej wartości.
I dodaje, że w tej chwili największymi płatnikami w gminie są 3 - 4 zakłady, w tym 2 cegielnie, których sytuacja finansowa nie należy do łatwych.
- Co będzie jak przestaną działać? Spadnie podatek, a chcąc zatrzymać mieszkańców i przyciągnąć do nas nowych musimy budować drogi. Koszt 1 km to minimum 500 tys. zł. Musimy budować kanalizację, co również kosztuje kilkadziesiąt milionów. Powinniśmy mieć bogate zaplecze oświatowe i kulturowe, które teraz wyróżnia się na tle innych gmin. Skąd na to wziąć? Dla naszej gminy ale i dla innych szukanie różnych możliwości zwiększenia dochodów własnych jest sprawą priorytetową, wyznacznikiem stagnacji lub rozwoju, nowych inwestycji i utrzymania tego co mamy lub powolnego likwidowania wszystkiego co deficytowe.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?