Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wieluńskie muzeum przeżywa istne oblężenie

Magdalena Kopańska
Trochę bibuły i tektury, do tego nożyczki, klej i koszyczek na choinkę gotowy. A do środka orzeszek albo cukierek
Trochę bibuły i tektury, do tego nożyczki, klej i koszyczek na choinkę gotowy. A do środka orzeszek albo cukierek fot. Magdalena Kopańska
Jak zrobić tradycyjne ozdoby choinkowe z bibuły i opłatków oraz jakie są wierzenia wigilijne - tego mogą dowiedzieć się dzieci na warsztatach bożonarodzeniowych w wieluńskim muzeum.

Kolejny rok placówka przed świętami przeżywa prawdziwe oblężenie. Codziennie przyjmowane są dwie, trzy grupy, od przedszkolaków aż po gimnazjalistów. Wszystko po to, by przypomnieć młodzieży, jak dawniej wyglądało Boże Narodzenie, głównie na wsi.

- Poprzez warsztaty chcemy uratować ducha świąt, bo wszędzie wkrada się komercja. Dziś święta to kolacja przed telewizorem, kolędy co najwyżej z głośnika i ozdoby "Made in China" - mówi prowadzący warsztaty etnograf Tomasz Spychała. - Może dzięki temu dzieci z rodzicami poświęcą więcej czasu na przedświąteczne przygotowania. Nie mam złudzeń, że wszyscy nagle zaczną robić ozdoby na choinkę, ale przynajmniej będą wiedzieli, że kiedyś była to ręczna robota.

Nikt z muzeum nie wychodzi z pustymi rękami. Podczas warsztatów dzieci i młodzież własnoręcznie wykonują ozdoby choinkowe. Doskonale bawią się i ci mniejsi, i ci starsi. Zrobienie koszyczka z bibuły i tektury to raptem 20 minut. Dawniej robiono takie dekoracje tuż przed świętami i co ciekawe, zaraz po Bożym Narodzeniu były one wyrzucane, tak więc co roku choinka wyglądała inaczej.

Każde takie zajęcia poprzedza wykład o tradycjach bożonarodzeniowych sprzed stu lat.

Wiele z nich zadziwiło współczesną młodzież. Na przykład fakt, że nie było pod choinką prezentów, a jedynym podarunkiem dla dzieci był piernik zerwany z choinki, oczywiście za przyzwoleniem dorosłych. Albo wierzenia, że jaki kto w Wigilię, taki cały rok. Dawniej panny na wydaniu wróżyły sobie, czy wyjdą w tym roku za mąż. Liczyły np. sztachety w płocie i w zależności od tego, czy była ich parzysta liczba, czy nie, odliczały dni do zamążpójścia.

- To były zabobony naszych dziadków, o których nie miałam pojęcia - przyznaje Dominika Zakręta z Gimnazjum nr 2 w Wieluniu. - Ale niektóre były fajne. Widać, że część tych tradycji przejęliśmy, ale do tej pory nie wiedziałam, skąd się wzięły na przykład siano w domu i choinka.

Dzieci obejrzały też film "Wigilia w Popowicach", na którym zobaczyły "wilijorzy". - U mojej babci na wsi chodzą kolędnicy, ale są to przeważnie dzieci albo młodzież. Dawniej były to osoby dorosłe. Widać, że ludzie mieli chyba więcej poczucia humoru - zauważa gimnazjalistka Dominika Nowak.

Warsztaty będą się odbywać w wieluńskim muzeum jeszcze przez dwa tygodnie. Przy okazji można też zwiedzać wystawę szopek bożonarodzeniowych wykonanych przez twórców ludowych z okolic Wielunia. Jedna z szopek została nawet usytuowana w baszcie ratuszowej.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto