Zawody w Wieluniu stanowiły jedną z eliminacji Pucharu Polski w kategorii ESA Air Combat. W walkach modeli latających wzięło udział 31 zawodników z całej Polski, a dopingowały ich setki osób zgromadzonych na trybunach. Nad stadionem WOSiR odtwarzano walki powietrzne z czasów I i II wojny światowej. Samoloty walczyły w dwóch kategoriach.
– Jedną z nich jest I wojna światowa, gdzie latają tylko dwupłatowce, a walka trwa 7 minut. Te samoloty latają nieco wolniej, pomiędzy 50, a 70 km/h, ale za to są bardziej zwrotne. Drugą z kategorii jest II wojna światowa, tam latają samoloty znacznie szybsze, których prędkość w nurkowaniu dochodzi do 110 km/h, a walka trwa 5 minut – wyjaśniał Jacek Karolczak, koordynator narodowy ESA Air Combat w Polsce.
Zasady powietrznych walk są dosyć proste. Każdy z samolotów ciągnie za sobą 10-metrową taśmę z bibuły. Główne zadanie polega na tym, aby przeciwnikowi obciąć tę taśmę podczas lotu. Same modele są wykonane z pianki EPP, która jest łatwa w wycięciu, lekka i odporna na farby.
– Jej zaletą jest też to, że łatwo się klei, a to dosyć ważne, bo podczas walk często dochodzi do uszkodzeń w powietrzu. Stosujemy szybkie kleje, pozwalające skleić samolot w kilka sekund, aby mógł jak najszybciej ponownie pojawić się w powietrzu, ponieważ każda sekunda lotu jest również punktowana – wskazywał Jacek Karolczak.
Skąd się bierze zainteresowanie walkami powietrznymi modeli latających? Jeden z zawodników powiedział nam, że ze względu na zbyt duży wzrost nie mógł dostać się na kurs szybowcowy, w związku z czym jego pasja do lotnictwa obróciła się w kierunku modelarstwa.
– W pewnym momencie dochodzi się do takiej wprawy, że walka z samym modelem przestaje być pasjonująca. Tymczasem tutaj walczy się z modelami starowanymi przez innych ludzi – podkreślał Wojciech Krajnik z Wrocławia.
Zawodnicy zwracali również uwagę na znaczną rolę wiatru w sterowaniu modelami latającymi.
– Wiatr nas albo ściąga albo podbija do góry, stanowi to bardzo duże utrudnienie. Podczas silnego wiatru trudniej jest wylądować i można łatwiej rozbić model. Tutaj teren jest osłonięty przez korony drzew i trybuny stadionu, więc wyrównanie lotu na niskim pułapie jest o wiele prostsze – wskazywał Zbigniew Bzdęga z Zawiercia.
Zawody cieszyły się dużym zainteresowaniem mieszkańców, którzy w znacznej części wypełnili mieszczące 650 widzów trybuny stadionu WOSiR.
– Przyjechaliśmy z ciekawości, zobaczyliśmy ogłoszenie i postanowiliśmy dowiedzieć się jak wyglądają walki modeli latających. Jest bardzo ciekawie, szczególnie efektowane jest to, jak ganiają jeden za drugim, za ogonami – dzielił się z nami swoimi wrażeniami Tomasz Wielgosik z Krzeczowa, który zawody oglądał w towarzystwie swojego kolegi ze Śląska.
Dodajmy, że prowadzącym i jednym z organizatorów walk modeli latających był Grzegorz Nowak, wielunianin, prywatnie miłośnik historii, militariów i modelarstwa.
Zdjęcia i relację będzie można znaleźć w piątkowym wydaniu Dziennika Łódzkiego.
Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?