Szkoła Podstawowa we Wielgiem do likwidacji

Zanim do tego doszło odczytano list Rady Rodziców, w którym przypomniano, że w tym roku szkoła, do której powstania przyczynili się sami mieszkańcy, którzy budowali ją w czynie społecznym, będzie świętować jubileusz 95-lecia. Uczniowie osiągają dobre wyniki, o czym świadczą zewnętrzne egzaminy. Zdaniem rodziców wpływ ma na to nauka w mało licznych klasach, dlatego przez te wszystkie lata rodzice starali się o jej rozbudowę, powstanie boiska i placu zabaw. W obecnej szkole dzieci mają dobre warunki nauki, bo klasy są przestronne, dzieci mają kąciki zabaw i bogate zaplecze dydaktyczne. Rodzice najbardziej obawiają się dowozu dzieci do szkoły w Skrzynnie. Nie podoba im się to, że będą musiały być zrywane z łóżka wcześnie rano. Teraz w przypadku nagłego zachorowania rodzic może szybko odebrać dziecko ze szkoły.

- Nie dziwię się, że klasy nie są przepełnione skoro w szkole jest 18 uczniów w podstawówce, a w klasach od 2 do 6 uczniów. Niestety nie możemy być instytucją charytatywną. Nie stać nas na utrzymanie placówki, do której dopłacamy aż 560 tys. zł – wyliczał wójt Ryszard Turek.

I dodawał, że gmina do utrzymania pięciu szkół podstawowych i jednego gimnazjum dokłada ponad 1,6 mln zł. Kolejne 884 tys. zł pochłania utrzymanie przedszkoli.

- Do utrzymania szkoły w Wielgiem dokładamy najwięcej. Utrzymanie jednego ucznia kosztuje tu 33,5 tys. zł. Tymczasem w Ostrówku jest to 7,8 tys. zł, a w pozostałych placówkach od 14 do 16 tys. zł - wylicza wójt.

Radni: Warszawski i Włodarczyk zauważają jednak, że wydatki na szkołę we Wielgiem są o wiele niższe w porównaniu do innych placówek.

- Pieniądze zaoszczędzone na likwidacji szkoły we Wielgiem trafią na spłatę kredytu. Tymczasem to mieszkańcy Wielgiego i Dymka płacą największe podatki – mówił radny Włodarczyk, który przestrzegał, że dzieci z Wielgiego i Dymka maja bliżej do SP w Szynkielowie, więc niewykluczone, że nie będą uczyli się w szkole na terenie gminy.

To samo podkreślali rodzice, którzy pytali wójta o to, dlaczego ich dzieci mają uczyć się akurat w SP w Szkrzynnie, gdzie jak słyszeli panuje zła atmosfera.

- U nas w szkole już raz panowała zła atmosfera. Nie chcemy narażać na to po raz kolejny nasze dzieci - mówił pan Andrzejak, jeden z rodziców. - Czy oszczędności nie da się szukać, gdzie indziej niż w oświacie.

Wtórowali mu pozostali rodzice, którzy skarżyli się, że książki, które zakupili do dzieci po zmianie szkoły trzeba będzie wyrzucić do kosza, bo w każdej placówce obowiązują inne podręczniki.

- Kto nam zwróci za to pieniądze - pytali rodzice. I głośno mówili, o tym, że boją się o bezpieczeństwo najmłodszych dzieci, które będą dojeżdżać do szkoły w Skrzynnie.

- Nasze starsze dzieci, które dojeżdżają do gimnazjum jeżdżą takim starym gimbusem, że nie ma w nim nawet pasów - pomstowali rodzice.

Najbardziej zbulwersował ich jednak głos przewodniczącego komisji oświaty - radnego Litwińskiegio, który powiedział, że ta dyskusja jest zbędna, bo i tak każdy radny wie jak zagłosuje. Rodzice byli tym oburzeni. Pytali po co w takim razie zostali zaproszeni na sesję, skoro radni i tak już wcześniej wiedzieli jak zagłosują.

Radny Litwiński tłumaczył, że chodziło mu tylko o członków komisji rewizyjnej, którzy już na komisji wcześniej głosowali w sprawie likwidacji szkoły. To nie przekonało jednak wściekłych rodziców. Stwierdzili, że obrady sesji przypominają cyrk, a radni zachowują się gorzej niż w sejmie.

Na koniec głos zabrała Ala-Stępień-Patyk, dyrektor SP we Wielgiem, która raz jeszcze odwoływała się do serc i sumień radnych o to, aby nie głosowali za likwidacją szkoły.

- My mając tak mało dzieci naprawdę dobrze gospodarujemy szkołą - łączymy zajęcia i ograniczamy etaty - mówiła pani dyrektor.

Zdaniem wójta informacje o złej atmosferze w szkole w Skrzynnie to plotka. Potwierdził jednak, że doszło do nieporozumienia ale pomiędzy Radą Rodziców a dyrektorem szkoły.

- Nie jest tak, że nie szukaliśmy oszczędności. Wymieniliśmy 3 piece z olejowych na eko-groszek, dzięki czemu mamy oszczędności. Pomogło to, że sprzedaliśmy pod budowę trasy S8 żwirownię za 1,4 mln zł. Z tego tytułu są wpływy do budżetu, ale wkrótce się skończą. Jeśli nic nie zrobimy, nie będą realizowane inwestycje, których chcą mieszkańcy, również te w szkołach - wyjaśniał wójt Turek.

Głos zabrała też obecna na sesji przedstawicielka ZNP, które wydało negatywną opinię w sprawie likwidacji szkoły.

- ZNP corocznie analizuje środki wydatkowane na oświatę przez gminy z powiatu wieluńskiego. Zarząd ZNP nigdy nie miał zastrzeżeń do wójta Gminy Ostrówek. Był zawsze na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o wydawanie środków celowych i dodatkowych na oświatę. W związku z tym rodzi się pytanie, co takiego się wydarzyło, że doszło do takiej sytuacji - pytała Elżbieta Krupa.

- Nastąpiła niewydolność finansowa. Wcześniej łataliśmy dziury w budżecie. Teraz po prostu nie mamy z czego - odpowiadał wójt Turek.

Ostatecznie za likwidacją szkoły opowiedziało się 10 radnych, 4 było przeciw.

Dlaczego rodzice wyszli z sesji oburzeni? Czytaj w jutrzejszym oraz piątkowym wydaniu Dziennika Łódzkiego.