Pątnów: Zdaniem opozycji wójt nie powinien rządzić

Radni, trzymając w ręku odpis wyroku, wskazują, że 10 października Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargę wójta Edwarda Kiedosa na rozstrzygnięcie Prezesa Rady Ministrów, który w maju podjął decyzję o powołaniu zarządu komisarycznego w gminie Pątnów. Dociekają, dlaczego do tej pory nie został on wcielony w życie.

- Powszechnie wiadomo, że wyroki WSA są prawomocne i podlegają natychmiastowemu wykonaniu od chwili ogłoszenia. Tymczasem Edward Kiedos, który był na ogłoszeniu wyroku, urzęduje do dziś, jakby nic się nie stało - wskazują opozycyjni radni.

Ich zdaniem, wszystkie decyzje, które wójt Kiedos wydał po 10 października, są nieważne. Dlatego w piśmie do wojewody pytają, kto poniesie prawne konsekwencje działania wójta, jednocześnie domagając się natychmiastowej reakcji i realizacji wyroku, czyli odwołania wójta i radnych i wprowadzenia zarządu komisarycznego.

Co na to wójt?
- Nie będę pouczał pani wojewody, jak realizować przepisy, bo chyba wie to lepiej ode mnie i radnych z Małej Ojczyzny. Samego wniosku, który skierowali do wojewody radni, nawet nie chce mi się komentować - ucina temat wójt Kiedos. Zaznacza jednak, że dla niego cały czas najważniejsze jest prawidłowe gospodarowanie gminą i jej wyprowadzenie z długu, dlatego nie widzi sensu wprowadzenia zarządu komisarycznego teraz, kiedy mu się to udało. Jego zdaniem, komisarz powinien pojawić się w gminie, ale w ubiegłym roku, kiedy gmina była w największych tarapatach.

- Po roku 2011 gmina przeżywała prawdziwe piekło gospodarcze, polityczne, a przede wszystkim finansowe - dodaje wójt Kiedos. - Teraz robię swoje, czyli w bezpieczny sposób wyprowadzam gminę z zadłużenia. Na koniec września zadłużenie spadło do 66 procent. Zgodnie z wskaźnikami w przyszłym roku dług zmaleje już do 42 proc. Wszystko zmierza więc w naprawdę dobrą stronę.

Wniosek radnych o natychmiastowe wprowadzenie zarządu komisarycznego w gminie Pątnów, chyba nie zrobił wrażenia na wojewodzie, bo póki co nie wydała ona takiej decyzji. Próbowaliśmy dowiedzieć się, dlaczego, ale na odpowiedź trzeba jeszcze poczekać.

Więcej w dzisiejszym wydaniu "Nad Wartą"