Młody mężczyzna z niemowlęciem pojawił się na dziedzińcu klasztoru sióstr Bernardynek przy ul. Krakowskie Przedmieście w Wieluniu w środę po godz. 15. Jak dowiedzieliśmy się w zakonie, dziecko było zawinięte w kocyk. Siostry spotkały niecodziennych gości, gdy wychodziły ze świątyni zrobić sprawunki. Jak relacjonują, mężczyzna pytał, czy to tutaj jest "okno życia". Gdy usłyszał, że znajduje się ono gdzie indziej, u sióstr Antoninek przy ul. Szkolnej, odpowiedział: „Bo ja chcę oddać to niemowlę i ufam, że trafi w dobre ręce”.
- Był bardzo wzruszony. Zapytałam, czy to on jest ojcem, potwierdził. Zapytałam też, czy z matką dziecka wszystko w porządku. Powiedział, że tak. Był młody, miał około 25-30 lat, ładnie ubrany, zadbany - opowiada siostra Elżbieta. - Na pewno jego początkową decyzją było przekazanie dziecka do okna życia, bo takie były pierwsze słowa, jakie do nas skierował. Po odebraniu dziecka natychmiast zadzwoniłyśmy po pogotowie, które przyjechało i zabrało płaczące niemowlę.
Dziewczynka trafiła na oddział neonatologiczny w wieluńskim szpitalu. - Poza tym, że dziecko jest wyziębione, wszystko z nim w porządku – powiedział nam w środę Mateusz Grabicki, zastępca dyrektora ds. medycznych SP ZOZ w Wieluniu.
Policja podjęła czynności, mające na celu odnalezienie mężczyzny. Wiadomo, że odjechał autem w kolorze szary metalik o numerach rejestracyjnych zaczynających się od liter OOL (powiat oleski). - Sprawdzamy zapisy z monitoringów na terenie miasta. Staramy się również oczywiście ustalić tożsamość matki dziecka – mówi st. asp. Waldemar Kozera, rzecznik prasowy policji w Wieluniu.
Jak dodaje aspirant, podjęcie czynności policyjnych jest w takich sytuacjach konieczne. Nie oznacza to, że rodzice poniosą jakiekolwiek konsekwencje, jednak niczego nie można wykluczyć. Policja jest zobowiązana wyjaśnić wszelkie okoliczności związane z tą sprawą. Mundurowi proszą o kontakt osoby mogące przyczynić się do ustalenia danych osobowych matki i ojca noworodka.
Zakonnice nie ukrywają, że cała sytuacja była dla nich dużym przeżyciem. - Zapewne rodzice przechodzili jakiś kryzys, w wyniku którego ojciec zdecydował się na taki krok - zastanawia się siostra Elżbieta. - Jesteśmy wzruszone, a z drugiej strony jako siostry zakonne modlimy się za matki, aby nie dokonywały aborcji. Odczytujemy to wydarzenie w taki sposób, że Bóg wysłuchał naszej modlitwy, dał nam znak adopcji dziecka poczętego.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?