MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

18-latka spod Wielunia wciąż boryka się z przeciwnościami losu

Daniel Sibiak
Marlena sama już dojeżdża do szkoły
Marlena sama już dojeżdża do szkoły Daniel Sibiak
W nadchodzącą środę lekarze z wieluńskiego szpitala staną przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Wciąż toczy się bowiem proces w sprawie Marleny Osadnik, której amputowano stopę po pozornie prostym zabiegu usunięcia halluksa. Biegli z Akademii Medycznej we Wrocławiu uznali, że w SP ZOZ Wieluń doszło do zaniedbań w opiece pooperacyjnej nad pacjentką. Lekarze usłyszeli zarzuty nieumyślnego spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Choć od czasu zabiegu minęły już 4 lata, pierwszy raz dziewczyna doczekała się przeprosin od lekarzy dopiero w sierpniu, podczas rozprawy mediacyjnej. Wtedy też pięciu medyków zobowiązało się, że wypłaci Marlenie po 3,6 tys. zł nawiązki. Jeden lekarz zaoferował, że przez 3 lata Marlena będzie mogła korzystać bezpłatnie z wszystkich świadczeń medycznych w jego poradni. Słowa dotrzymał.

- Jest dla mnie bardzo miły. Czuję, że wstydzi się za swoich kolegów i tego, co się stało - uważa Marlena.

O ile mediacje z lekarzami Marlena ma już za sobą, wciąż ma nadzieję, że uda jej się wywalczyć większe zadośćuczynienie. Dziewczynie zasądzono jedynie 110 tys. zł i 420 zł renty wypłacanej dożywotnio. Koszty pokryje PZU, który jest ubezpieczycielem szpitala. Niedawno Marlena doczekała się też wypłaty 18 tys. zł od lekarzy.

- Ponieważ za rok będę zdawać maturę, a mam problemy z dojazdami do szkoły oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów, kupiłam sobie tuningowanego opla vectrę. Nie muszę używać lewej nogi, aby nim jeździć, bo to automat - mówi Marlena.

- Resztę pieniędzy Marlenka odłożyła na konto. Po skończeniu technikum handlowego chce zostać u nas i wyremontować dom. Nie wiadomo przecież, jak długo my będziemy jej w stanie pomagać. Jesteśmy coraz starsi - dodaje mama Marleny.

- Te pieniądze nie wrócą mi tamtego, spokojnego życia. Cały czas próbuję normalnie żyć, ale nie pozwalają mi na to niektórzy zawistni sąsiedzi. A przecież wolałabym tych pieniędzy nie dostać i mieć zdrową nogę. Inaczej zachowują się ludzie z różnych stron Polski. Dzwonią i piszą, że ich zdaniem odszkodowanie jest za małe i powinnam walczyć o więcej - dodaje dziewczyna.

Zdaniem Piotra Osadnika, ojca Marleny, lekarze zamiast przeprosin powinni wziąć odpowiedzialność za to, co zrobili i zafundować córce przeszczep w profesjonalnej klinice w Trzebnicy.

- Na taki czyn ich jednak nie stać, bo to już konkretny wydatek - wzdycha Piotr Osadnik.

Marlenę od prawie dwóch lat wspiera jej chłopak. Kilka dni temu wyjechał do pracy do Belgii. Był w szoku, gdy dowiedział się telefonicznie, że niedawno Marlenę potrąciło auto. Na szczęście przed połamaniem nóg uchroniła ją... proteza.

- Bardzo za nim tęsknię - zwierza się Marlena. - Na razie myślę jednak o skończeniu szkoły i studiach - snuje plany dziewczyna.

Halluks pojawił się na stopie Marleny w 2006 r. Zabieg, który wykonano w wieluńskim szpitalu, przebiegł bez komplikacji. Na zoperowaną nogę założono gips. Kiedy w końcu po piątej dobie go zdjęto, okazało się, że nogę zaatakowała martwica. Dziewczynę przewieziono do szpitala w Łodzi, gdzie amputowano jej stopę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto