Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielunianin przyjaźni się z Romanem Polańskim. Życie w świetle reflektorów, czyli opowieść o Janie Tyszlerze

Magdalena Kopańska
Jan Tyszler podczas spotkania w Paryżu przekazał Romanowi Polańskiemu swoją książkę, w której sporo miejsca poświęca słynnemu reżyserowi
Jan Tyszler podczas spotkania w Paryżu przekazał Romanowi Polańskiemu swoją książkę, w której sporo miejsca poświęca słynnemu reżyserowi Maciej Walczak
Wrażliwy optymista, dusza artystyczna, legenda telewizji, znakomity gawędziarz i wzięty malarz – każde z tych określeń doskonale pasuje do Jana Tyszlera. Właśnie powstaje o nim film, w którym opowiada o swoim dzieciństwie w Wieluniu, pracy w Telewizji Polskiej i przyjaźni z Romanem Polańskim.

Jan Tyszler urodził się 9 stycznia 1933 roku w Wieluniu. Jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie oraz wydziału operatorskiego łódzkiej filmówki. W 2015 roku napisał autobiograficzną książkę „Wieluń i pamięć”. Stała się ona inspiracją do nakręcenia filmu. Zdjęcia ruszyły w 2016 roku.

- Nie jest to typowy film biograficzny. To opowieść o człowieku, jego przeżyciach, losach i przyjaźniach, które trwają nawet 60 lat – mówi producent filmu Robert Sojka. - Film realizujemy powoli, bez pośpiechu, dostosowując terminy do ludzi i wydarzeń, mających też wpływ na jego kształt. Jest to kilka epizodów, które łączy postać Janka Tyszlera.

Wieluń oczami dziecka
Tyszlerowie mieszkali przed wojną w Wieluniu w kamienicy przy Nowym Rynku. Powodziło im się, jak na owe czasy, całkiem nieźle. Jan Tyszler senior prowadził warsztat samochodowy, w którym zatrudniał kilku pracowników. Posiadał nawet samochód marki Essex. Był bardzo przedsiębiorczy, więc w domu niczego nie brakowało. Mały Jaś, w przeciwieństwie do innych dzieci, miał nawet wygodne buty. Cóż z tego, skoro chcąc być taki, jak wszyscy, ganiał boso po ulicach Wielunia.

Jedno z najtragiczniejszych wydarzeń w życiu małego Janka rozegrało się 1 września 1939 roku, kiedy to o świcie nad Wieluń nadleciały niemieckie bombowce. Rodzinę Tyszlerów obudził dźwięk syren. „Jękliwy, falujący dźwięk wgryzający się przez uszy do mózgu” – wspominał po latach Jan Tyszler. Z balkonu doskonale widzieli centrum miasta. Kiedy nadleciały niemieckie samoloty, był to koniec świata, jaki znali. Najpierw usłyszeli przerażający świst i eksplozję, po chwili wszystkie szyby z okien wleciały do domu. Rodzina w piżamach zbiegła w dół do warsztatu. Był tam betonowy kanał do naprawy samochodów, to w nim znaleźli schronienie. Kiedy naloty się skończyły, postanowili uciekać do Warszawy. Kilka dni wcześniej wojsko zarekwirowało samochód, więc Tyszlerowie przywiązali walizki do rowerów i ruszyli w kierunku stolicy. Po tygodniach tułaczki powrócili do Wielunia, gdzie zastali obraz nędzy i rozpaczy.

Okupacja przyniosła ze sobą zło i zniszczenie. Mały Janek był świadkiem egzekucji 10 Żydów, których powieszono na rynku na dwóch szubienicach. Takich pokazowych akcji było więcej. Wspomnienia odżywają co roku, dlatego w okolicach 1 września Jan Tyszler przyjeżdża do Wielunia. W tym roku spotkał się z mieszkańcami swojego rodzinnego miasta w Muzeum Ziemi Wieluńskiej, gdzie promował książkę „Wieluń i pamięć”.

Romek Polański

Po śmierci ojca rodzina Tyszlerów wyjechała do Kłodzka, a stamtąd do Krakowa. To właśnie w Krakowie na początku lat 50-tych los zetknął dwóch chłopców: Romka Polańskiego i Janka

Tyszlera. Razem uczęszczali do liceum plastycznego. Pewnego dnia Polański zauważył, że Tyszler rzeźbi głowę krowy. Zagadał i tak to się zaczęło. Od tej pory koledzy byli nierozłączni. Razem działali w klubie kolarskim, chodzili do kina i teatru. Razem też, na miesiąc przed maturą zostali wyrzuceni ze szkoły. Egzamin dojrzałości jednak zdali (Tyszler w Krakowie, a Polański eksternistycznie w Katowicach), ale nie obyło się bez interwencji w komitecie partii.

- Bardzo się przyjaźniliśmy, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, zarówno w szkole, jak i po lekcjach. Było nas dwóch takich, co to jakby mogli, ukradliby księżyc – wspomina ze śmiechem Jan Tyszler. – Wszędzie nas było pełno, ale byliśmy bardzo kulturalnymi chłopcami. Nie paliliśmy papierosów, ani nie piliśmy alkoholu. Jedyną nasza słabością był budyń, a w zasadzie słodka breja w barze mlecznym, kora bardzo często była wygraną w różnego rodzaju zakładach.

Ponieważ zawsze lubił malować, po skończonym liceum Tyszler poszedł do Akademii Sztuk Pięknych. Polański wybrał się z kolei do Łodzi do szkoły filmowej.

Po ukończeniu krakowskiej akademii Tyszler „doszusował” do swojego kolegi Romka. Ten był już studentem reżyserii, Janek został realizatorem światła. Ich przyjaźń dojrzała i nabrała nowych kolorów. Lata spędzone w szkole filmowej zaowocowały kilkoma wspólnymi filmami, wśród których znalazł się także „Gdy spadają anioły” – dyplomowy film Polańskiego.

Potem bywali jeszcze razem w Paryżu i Wiedniu. Ich losy przeplatały się wielokrotnie. Ostatnio widzieli się w październiku 2016 roku przy okazji kręcenia scen do wspomnianego filmu biograficznego. Polański otrzymał wówczas książkę „Wieluń i pamięć”, którą przeczytał, jak sam później określił, z zainteresowaniem i nostalgią.

Legenda telewizji

Życie Jana Tyszlera po ukończeniu szkół aż do emerytury, na którą przeszedł w 2006 roku, zdominowała telewizja. Pracę na etacie rozpoczął na Woronicza w roku 1963. Miał zupełnie nowatorskie podejście do światła, kochał kolory i eksperymenty. Choć był mało widoczny na wizji, to realizował wiele znanych i popularnych programów telewizyjnych, jak choćby Jacka i Agatkę, Studio 2 Mariusza Waltera czy Kabaret Olgi Lipińskiej. Był reżyserem światła przy kilkudziesięciu spektaklach Teatru Telewizji, współpracując z takimi reżyserami jak: Adam Hanuszkiewicz, Gustaw Holoubek czy Jerzy Gruza. Podejmował też największe telewizyjne wyzwania, jakimi były transmisje z festiwali w Opolu, Sopocie i Kołobrzegu oraz wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II.

Wiele gwiazd telewizji do dziś wspomina współpracę z Janem Tyszlerem.

- Nasz ukochany artysta od światła. Mistrz, który świecił na nas tak, że wszyscy wyglądaliśmy lepiej niż w rzeczywistości – powiedziała o nim prezenterka Dorota Wellman.

To między innymi takie opinie zainspirowały kolegów z branży do zrobienia dokumentu o „Janku”. Pomysłodawcą i reżyserem filmu jest Maciej Walczak.

- Byłem tą propozycją trochę zdumiony. Ale życie miałem na tyle barwne i ciekawe, że być może warto to pokazać – podsumowuje Jan Tyszler.

Film ma już roboczy tytuł „Więcej nie popłynę. Kilka sekwencji większej całości”. Jego premierę zaplanowano na przyszły rok.

Zobacz także:SPOTKANIE Z JANEM TYSZLEREM W WIELUNIU

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto