Zbliżająca się niepodległość nie była już tylko marzeniem. 7 października 1918 roku Rada Regencyjna, czyli władza zwierzchnia Królestwa Polskiego, wystosowała odezwę do narodu polskiego, która była deklaracją niepodległości. Rada informowała, że wszelkie działania wojenne ustają a nowy układ sił sprzyja utworzeniu niezależnego państwa, obejmującego wszystkie ziemie polskie, z dostępem do morza, z polityczną i gospodarczą niezawisłością i terytorialną nienaruszalnością.
- Obecnie już losy nasze w znacznej mierze w naszych spoczywają rękach. Okażmy się godnymi tych potężnych nadziei, które z górą przez wiek żywili wśród ucisku i niedoli ojcowie nasi - głosiła odezwa.
Nic więc dziwnego, że mieszkańcy Wielunia wypatrywali oznak wolności. I choć wojna się kończyła, to Niemcy wcale nie spieszyli się z wyprowadzką. Pozostawało więc czekanie.
- Śmiało mogę powiedzieć, iż Wieluń i okolica z godnością znosiła okupację niemiecką. Robiliśmy w stosunku do nich, co musieliśmy, ale z honorem trzymaliśmy się prosto, karku nie uginając a czekając i przygotowując się do wymarzonej a wyśpiewanej przez Wieszczów Wolności - wspominała po latach Antonina Świderska.
Było jasne, że okupanci prędzej czy później opuszczą Wieluń. Garnizon niemiecki stacjonował w dawnym zamku (obecnie budynek starostwa powiatowego w parku) oraz w koszarach przy ul. Sieradzkiej. Na początku listopada doszło do buntu w oddziałach niemieckich. Część żołnierzy przestała wykonywać rozkazy przełożonych. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, bo okupanci byli bardzo dobrze uzbrojeni. O mały włos doszłoby między nimi do wymiany ognia i ostrzelania z karabinów maszynowych siedziby garnizonu. Zachęceni takim obrotem sprawy członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej przygotowywali się do przejęcia władzy w mieście. Nie podejmowano jednak pochopnych decyzji, bo Niemcy byli o wiele lepiej wyszkoleni i uzbrojeni niż Polacy. Mimo to 10 listopada zarządzono zbiórkę kompani POW i wydano rozkazy. 11 listopada peowiacy z biało-czerwonymi opaskami na ramionach przeszli spod wieluńskiego cmentarza do centrum miasta. Tam już trwały gorączkowe przygotowania do ewakuacji garnizonu niemieckiego. Okupanci w zwartym szyku, gotowi w każdej chwili odeprzeć próbę ataku, odmaszerowali w kierunku stacji kolejki wąskotorowej.
W międzyczasie oddziały polskie opanowały opuszczony zamek, więzienie i pocztę oraz koszary przy ul. Sieradzkiej. Mieszkańcy powoli odbijali miasto z rąk okupanta. Członkowie POW postanowili rozbroić pozostających na stacji kolejki Niemców. Przeliczyli się, bo tamci powitali ich serią z karabinów maszynowych. Następnego dnia kolejką wąskotorową odjechali w kierunku Praszki i granicy. Pod Ożarowem czekała jednak na nich niespodzianka, bo peowiacy rozmontowali część torów uniemożliwiając ucieczkę. Niemcy powrócili więc do Wielunia, gdzie życie toczyło się prawie normalnie. Ich ponowne pojawienie się wywołało panikę.
- O godzinie 11 byłem w mieście, które zalały tłumy wieśniaków przybyłych na targ, naraz rozległ się grzechot karabinów maszynowych… Ze stacji kolejki wąskotorowej Niemcy ostrzeliwali miasto. Wszczął się popłoch, ludzie, konie i wozy stłoczyli się w ulicach, uciekając - wspominał te wydarzenia peowiak Witold Nowicki.
Po kolejnym dniu spędzonym w Wieluniu, niemiecki oddział ostatecznie pieszo opuścił miasto, udając się w kierunku Wieruszowa. Po wyjściu Niemców zapanowała ogólna radość. Mieszkańcy dekorowali domy biało-czerwonymi flagami. Niewola się skończyła. Do pełni szczęścia brakowało tylko wieści z kraju i Europy. Niestety do Wielunia przestały docierać gazety i listy. Sytuacja taka trwała kilka dni.
Równolegle do działań militarnych, toczyły się wypadki w ratuszu. Po ustąpieniu niemieckiej administracji wyczuwając powagę sytuacji radni miejscy spotkali się w trybie nadzwyczajnym w dniu 11 listopada. Musieli podjąć szybkie decyzje, które zniechęcałyby do kradzieży i napadów na sklepy. Obawy te nie były bezpodstawne, gdyż w mieście panował głód. Jeszcze na poprzedniej październikowej sesji omawiano problemy z kartkami na chleb i zaopatrzeniem w ziemniaki. Trzeba było dać jasny sygnał, że miasto ma gospodarza i wszelkie przejawy bezprawia będą surowo karane. Radni postanowili więc, że „ze względu na potrzebę zachowania spokoju w mieście i dla załatwienia spraw związanych ze zniesieniem okupacji, dla przejęcia i zabezpieczenia majątku miejskiego Rada Miejska uchwala powołać do życia Komitet Bezpieczeństwa m. Wielunia”. Na jego czele stanął Władysław Godecki. Dwa dni później radni wybrali tymczasowego burmistrza Mieczysława Winklera. Ponieważ do załatwienia było mnóstwo innych spraw organizacyjnych, jak np. wybór kasjera miejskiego i pozostałych urzędników, rajcy spotykali się w listopadzie 1918 jeszcze dwukrotnie. Na początku grudnia na stanowisko burmistrza Wielunia powrócił odsunięty przez okupantów Kazimierz Oraczewski. W nowej rzeczywistości władze stanęły przed nie lada wyzwaniem, bo w mieście brakowało praktycznie wszystkiego. Mieszkańcy zwracali się do magistratu nawet po mydło i naftę. Powoli odradzała się administracja powiatowa. Na jej czele stanął Ignacy Bąkowski, właściciel majątku ziemskiego w Skomlinie zaangażowany w sprawy społeczne i polityczne, mocno wspierający także działalność POW. 14 listopada 1918 roku decyzją Rady Ministrów został on mianowany Komisarzem Rządu Polskiego na Powiat Wieluński, co niedługo potem zamieniono na urząd starosty.
Wraz z nadejściem niepodległości mieszkańcy powiatu wieluńskiego niestety nie mogli spać spokojnie. Po drugiej stronie Prosny na Podzamczu (dziś część Wieruszowa) wciąż stacjonowało rządowe wojsko niemieckie, co miało swoje tragiczne skutki. Wiosną 1919 roku doszło bowiem do prowokacji i ostrzału Wieruszowa, w wyniku którego zginęło wielu jego mieszkańców a część miasta wraz z zamkiem została doszczętnie zniszczona.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?