Donośny dźwięk niesie się po mieście za każdym razem, gdy do akcji wzywani są druhowie Ochotniczej Straży Pożarnej w Wieluniu. Jednostka przy ul. Kilińskiego zaczęła korzystać z syreny kilka miesięcy temu po zainstalowaniu zautomatyzowanego systemu alarmowania. Zmiana sposobu powiadamiania strażaków pociągnęła za sobą większą częstotliwość wezwań.
- Ostatnimi czasy faktycznie mamy więcej wyjazdów – potwierdza Mirosław Zgondek, prezes OSP w Wieluniu.
Wielunian nikt nie uprzedzał, że ich spokój będzie regularnie zakłócać wycie syreny. Stąd u niejednej osoby poczucie dezorientacji.
- Córka za każdym razem panikuje, gdy słyszy syrenę. Wydaje jej się, że wybucha wojna - mówi Czytelniczka, która zwróciła się do nas z prośbą o rozwikłanie alarmowej zagadki.
Dźwięk syreny nie musi oznaczać poważnego zdarzenia. Może to być wezwanie do pożaru, ale równie dobrze w celu usunięcia plamy oleju z jezdni. Alarm uruchamia dyżurny dyspozytor komendy Państwowej Straży Pożarnej.
- Trwa to raptem kilka sekund, co pozwala szybko zmobilizować strażaków do akcji. Taki system od dawna działa w remizach wiejskich, ale też w wielu miastach, włącznie z Warszawą. Wieluńska OSP ma kilka samochodów pożarniczych, więc czemu nie korzystać z ich usług. Niech też czują się docenieni – mówi kpt. Grzegorz Kasprzyczak, rzecznik PSP w Wieluniu.
Sama syrena pamięta jeszcze czasy PRL. Przez lata załączano ją tylko bladym świtem 1 września dla upamiętnienia ofiar bombardowania miasta. Zakup systemu alarmowania sfinansowano z grantu od Fundacji Orlen.
- Zabiegaliśmy o to, by usprawnić działanie jednostki. Do nas też docierają sygnały od mieszkańców, ale syreny nie da się przyciszyć. Musi zostać tak, jak jest - podsumowuje Mirosław Zgondek.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?