Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od udanej zbiórki do szczęśliwego powrotu do domu. Historia serduszka małego Frania z Czastar

Natalia Ptak
Natalia Ptak
Facebook Franek Strózik -i jego małe serduszko
Zakończona sukcesem zbiórka na rzecz Frania Strózika z Czastar otworzyła drogę na zagraniczną operację chłopca. Jak przebiegał pobyt rodziny w Pittsburghu? Kto przyszedł im z pomocą i jakie emocje towarzyszyły rodzicom Franka podczas operacji jego maleńkiego serduszka?

W Stanach Zjednoczonych leczą serca w kilku klinikach, jak choćby Stamford, Boston czy Pittsburgh. Nic więc dziwnego, że to właśnie tam najczęściej zgłaszają się rodzice dzieci, których serduszko wymaga interwencji. Rodzice Frania Strózika z Czastar pisali w sprawie swojego synka do dwóch klinik: w Bostonie i Pittsburghu. Obie kliniki się odezwały i zakwalifikowały Frania do operacji. Kilka dni później rodzice otrzymali dokładny opis, co Franio będzie miał robione podczas operacji. Klinika robi również wycenę operacji i po zebraniu wyznaczonej kwoty, wyznacza termin. Oczywiście, cały proces trwa, a formalności jest sporo, jak choćby przygotowanie kompletnej dokumentacji medycznej, przetłumaczenie i przesłanie jej do kliniki.

Pomogła nam bardzo Fundacja Najdroższa Blizna. Jest to fundacja, która zajmuje się typowo formalnościami. Jeśli ktoś nie zna języka czy też nie bardzo wie, gdzie się zgłosić, co zrobić, to oni pomagają – zapewnia Magdalena Strózik, mama Franka.

W przypadku Frania, wycena operacji serduszka opiewała na blisko milion złotych. Po udanej zbiórce pieniężnej można było przystąpić do załatwiania formalności, czyli wyznaczenia terminu operacji.

My ten termin mieliśmy wyznaczony bardzo szybko. Wykonaliśmy przelew i mogliśmy się szykować do drogi- mówi pani Magdalena.

Franio wraz z rodzicami i opieką medyczną poleciał do Pittsburgha pod koniec stycznia. Termin operacji był wyznaczony na połowę lutego. Wcześniej chłopiec i jego rodzice musieli przejść kwarantannę, a następnie Franek poddany został badaniom. W tym czasie rodzina przebywała w wynajętym mieszkaniu.

Lokum mąż wyszukał sam. Oczywiście Fundacja Najdroższa Blizna w takich sytuacjach również jest pomocna. Pobyt w zupełnie obcym miejscu Franek znosił ciężko. Tęsknił za domem. 14 dni kwarantanny dało się we znaki. To jest najgorsze. O tyle dobrze, że tam kwarantanna wygląda inaczej, można wyjść na zakupy czy na spacer z dzieckiem- wspomina mama Franka.

Badania Franek znosił dzielnie. Po każdym badaniu rodzina wracała do mieszkania, nie było konieczności spędzania tego czasu w szpitalu. Po trzech dniach badań nadszedł ten najważniejszy moment. Franek znalazł się na stole operacyjnym.

Szłam jak na skazanie niosąc Franka na rękach. To jest strach nie do opisania. Nie brałam złych opcji pod uwagę, jednak jest to strach. Emocje olbrzymie. Na szczęście zostaliśmy otoczeni przez personel taką opieką, żebyśmy się czuli dobrze- mówi mama Franka.

Pobyt w szpitalu był bardzo krótki. Franek po czterech dniach od operacji serduszka mógł opuścić klinikę. Rodzice Franka chwalą sobie zarówno opiekę medyczną jak i pomoc, na którą mogli liczyć na miejscu, między innymi w kwestii tłumaczenia rozmów czy pomocy przy zakupach i tym podobnych rzeczach. Po tygodniu od operacji wykonane zostały badania i zapadła decyzja o powrocie rodziny do Polski. Teraz chłopiec pozostaje pod opieką polskich lekarzy, jednak wciąż może korzystać z porad kliniki, w której był operowany, czy to w formie mailowych konsultacji czy też możliwości uzyskania porady.

Wszyscy jesteśmy szczęśliwi z powrotu do domu. Tam jednak zupełnie obce miejsce, wszyscy mówią w innym języku. Ciężko tak. Teraz Franek powoli się przestawia, choć chodzi nam późno spać. Bawi się z siostrą, śpi w swoim łóżeczku. Nic mu nie przeszkadza, jest szczęśliwy. Myślę, że nawet nie będzie pamiętał pobytu za granicą i operacji – dodaje pani Magda.

W pomoc dla Franka zaangażowały się setki osób. To kolejny mały mieszkaniec naszego regionu, którego zbiórka zakończyła się sukcesem i można było podjąć niezbędne leczenie. Niestety, wciąż nie brakuje dzieci, które liczą na pomoc hojnych serc.

Rozumiem rodziców, którzy czekają, a zbiórka nie rusza z miejsca. A w przypadku serduszka nie wiadomo, ile jest czasu. Ja też się bałam i współczuję wszystkim tym rodzicom, którzy to przechodzą. Mam nadzieję, że każda z tych zbiórek zakończy się tak, jak nasza, pełnym sukcesem- mówi pełna wdzięczności mama Franka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto