Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Młodzi rodzice w trakcie rozwodu toczą walkę o córeczkę. W sprawę zaangażował się Krzysztof Rutkowski

Marcin Stadnicki
Marcin Stadnicki
Rodzinny dramat rozgrywa się na terenie powiatów wieluńskiego i wieruszowskiego, a za sprawą znanego detektywa Krzysztofa Rutkowskiego rozgrywa się on w przestrzeni publicznej. Młodzi rodzice będący w trakcie rozwodu toczą między sobą walkę o ich niespełna trzyletnią córeczkę przebywającą aktualnie w domu ojca. Matka dziecka twierdzi, że jej mąż porwał dziewczynkę. W próbach odzyskania dziecka wspiera ją Rutkowski. Ojciec dziewczynki wyjaśnia z kolei, że zabrał ją od matki z obawy o stan zdrowia córki. W ostatnich dniach doszło do dwóch bezskutecznych prób odebrania dziecka ojcu.

Malwina i Wojciech to młode małżeństwo będące w trakcie rozwodu. Są jednocześnie rodzicami dziewczynki, która pod koniec maja skończy trzy latka. Młodzi rodzice toczą zaciekły bój o opiekę nad dzieckiem. Malwina opuściła dom męża wraz z córką i w połowie grudnia przeprowadziła się do Wielunia, gdzie wynajmuje mieszkanie. Niedługo później młodzi rodzice rozpoczęli walkę o opiekę nad dzieckiem. Wojciech 7 lutego pod nieobecność Malwiny zabrał córkę z jej mieszkania i od tego czasu dziewczynka przebywa z nim w jego rodzinnym domu, gdzie spędziła większość swojego niedługiego jeszcze życia. Matka postanowiła walczyć o opiekę nad dzieckiem z pomocą znanego detektywa i celebryty Krzysztofa Rutkowskiego i to właśnie za jego sprawą o sporze rozwodzącego się małżeństwa zrobiło się głośno. Rutkowski w poniedziałek 7 marca przed Sądem Rejonowym w Wieluniu zorganizował briefing prasowy z udziałem Malwiny. Oboje zarzucają ojcu dziewczynki porwanie dziecka.

-Malwina została w podstępny sposób pozbawiona opieki nad własnym dzieckiem - mówił podczas briefingu Krzysztof Rutkowski.

-Mąż porwał dziecko, bo inaczej nie mogę tego nazwać. Wyrwał z rąk opiekunce. Przez miesiąc dziecko jest pod zaborem jego i jego rodziców. Miałam bardzo utrudnione kontakty. Stosował wobec mnie przemoc psychiczną i fizyczną wraz ze swoim ojcem, to był koszmar. Dziecko przeżywa traumę. Ja swojego dziecka nie poznaję, do jakiego stanu w dniu dzisiejszym ci ludzie doprowadzili moja małoletnią córkę. Zarówno sądy, jak i policja są bezradne, terminy odległe. Byłam tak przerażona, że poprosiłam o pomoc pana Rutkowskiego - mówiła z kolei Malwina.

Mieszkanka Wielunia w rozmowie z dziennikarzem telewizji Patriot24 relacjonującej akcje prowadzone przez Krzysztofa Rutkowskiego mówiła o przemocy, jaką miał stosować wobec niej mąż, kiedy odwiedzała córkę w jego miejscu zamieszkania. Jak twierdzi, 20 lutego wyrwał jej z ręki telefon i uderzył ją trzykrotnie w twarz, po czym została siłą wyprowadzona z domu, w którym przebywa jej dziecko.

Mąż Malwiny zarzeka się, że nie użył wobec niej przemocy fizycznej. Przyznaje, że w rozmowach z żoną używał mocnych słów i zdarzało się, że ponosiły go emocje, zaprzecza natomiast, by uderzył żonę. Wojciech, podobnie jak jego pełnomocnik prawny podnosi, także, że nie można mówić o porwaniu dziecka. Jak wyjaśnia, zarówno on, jak i jego żona posiadają pełnię praw rodzicielskich, a Malwina wie, gdzie przebywa ich córka. Z relacji ojca dziecka wynika, że córkę z mieszkania pani Malwiny zabrał ze względu na stan zdrowia dziewczynki. Jak mówi, jako świadek towarzyszył mu ojciec.

Wojciech twierdzi też, że nie chce wydać dziecka matce, ponieważ dziewczynka wymaga terapii, której pani Malwina jest przeciwna. Wyjaśnia, że już w kwietniu ubiegłego roku zaobserwował u córki deficyty rozwojowe. Dotąd konsultował się ze specjalistami w Wieluniu, Łodzi, Wrocławiu i Częstochowie, a obecnie w ostatnim z miast, w prywatnym Centrum Terapii Dzieci i Wspomagania Rozwoju córka przechodzi terapię. Jak wynika z pisma od szefowej częstochowskiego centrum Justyny Federewskiej, dziecko przejawia deficyty w strefach: komunikacji, kontaktu wzrokowego, rozwoju społecznego, emocjonalnego, czy integracji sensorycznej i wymaga regularnej terapii, na którą dziewczynkę wozi ojciec.

-Żona nie jest w stanie ciągnąć tej terapii bo uważa, że to jest trauma spowodowana tym, że ja zabrałem córkę - mówi ojciec dziewczynki. Wojciech podnosi też, że dziecko potrzebuje stałego miejsca zamieszkania, a takim jest według niego dom, w którym przebywa obecnie.

Jak informuje Wojciech, u córki podejrzewany jest autyzm, jednak na diagnozę przyjdzie jeszcze poczekać. Ojciec dziecka nie chce też, by zajmowały się nim obce osoby.

-Ja chcę wychować swoją córkę, a nie pozwolę na to, żeby robiły to kobiety, które z opiekunkami do dziecka nie mają nic wspólnego. Pierwszą opiekunkę mieliśmy, gdy córka miała 3 miesiące. Łącznie do momentu wyprowadzki żony opiekunek było chyba 9 - mówi Wojciech, który zaznacza, że sam jest w stanie opiekować się córką bez pomocy osób trzecich.

-Wstaję o godzinie drugiej, trzeciej rano, ogarniam sprawy związane z firmą, która prowadzę, a jak tylko córka się obudzi zajmuje się nią przez cały dzień. Jest ciężko, ale się nie poddaję – mówi.

Matka dziewczynki zaprzecza jakoby była przeciwna terapii. Twierdzi jednak, że jej tempo jest zbyt duże, a straumatyzowane dziecko zwyczajnie nie daje sobie rady w tej sytuacji.

-Córka jeszcze nie mówi. Udałam się z nią do logopedy, który zalecił zapisanie jej do poradni specjalistycznej. Mieliśmy dwie konsultacje. W momencie, kiedy mąż przejął córkę był u wielu specjalistów, bo na siłę chciał udowodnić jej zaburzenia. Dziecko nie chce współpracować. Jej stan się pogarsza, ale to jest tylko wina traumy, którą córka obecnie przeżywa - twierdzi Malwina.

O tym, przy kim ostatecznie będzie dziecko zadecyduje sąd. Na chwilę obecną Sąd Okręgowy w Sieradzu wydał postanowienie, że dziewczynka ma przebywać przy matce. Jak informował w poniedziałek Krzysztof Rutkowski, postanowienie zostało wydane w piątek 4 marca.

Od tego czasu pani Malwina z pomocą biura Rutkowskiego podjęła dwie próby zabrania córki z domu jej ojca. Pierwsza miała miejsce w poniedziałek. Na miejscu interweniowała też wieruszowska policja, ale dziewczynka nie została wydana matce.

-Policjanci podjęli interwencję w godzinach popołudniowych w miejscu zamieszkania ojca dziecka. Stwierdzili, że opieka sprawowana jest przez ojca w sposób jak najbardziej prawidłowy. Ojciec był trzeźwy. Matka dziecka domagała się jego przekazania ze strony męża pod jej stałą opiekę. Do tego przekazania nie doszło. Policjanci pouczyli obie strony konfliktu co do dalszych prawnych możliwości postępowania w tej sytuacji - informuje rzecznik prasowy wieruszowskiej policji asp. sztab. Damian Pawlak.

Kolejną próbę przejęcia córki matka podjęła we wtorek 8 marca. Rezultat był taki sam, jak dzień wcześniej. Pani Malwina zapewnia, że nie podda się i będzie dalej próbowała odzyskać opiekę nad dzieckiem. Czeka też na nakaz wydania dziecka, o który wnioskowała w Sądzie Rejonowym w Wieluniu. Na razie kobieta dysponuje jedynie wspomnianym postanowieniem sądu w Sieradzu, na podstawie którego nie udało jej się odzyskać opieki nad córką.

Ojciec dziewczynki zapewnia, że zastosuje się do nakazu wydania dziecka, jeśli taki wyda sąd, przyznaje jednak, że jest to dla niego ostateczność. Jak mówi, na pewno nie zrobi też tego w świetle kamer i przy obecności pracowników biura Krzysztofa Rutkowskiego, których działalność już odcisnęła piętno na jego życiu. We wtorek podczas rozmowy telefonicznej z naszą redakcją Wojciech zauważył niedaleko swego domu białego busa i sam ten fakt wywołał u niego bardzo nerwową reakcję.
-Przepraszam, muszę przerwać, bo chyba Rutkowski przyjechał mi dziecko zabrać – mówił z płaczem. Okazało się jednak, że samochód nie należał do biura detektywa i tylko przejeżdżał w okolicy domu Wojciecha.

Krzysztof Rutkowski, za sprawą którego o rodzinnych waśniach młodych małżonków zrobiło się głośno nie pierwszy raz interweniuje w Wieluniu. Kilka lat temu pomagał mieszkance miasta, której syn został przez ojca wywieziony do Włoch. Kobieta ostatecznie odzyskała kontakt ze swoim dzieckiem. W przypadku sprawy Malwiny i Wojciecha jak na razie zaangażowanie Rutkowskiego nie przyniosło efektu poza samym nagłośnieniem ich walki o dziecko. Dwie próby odebrania córki z domu ojca zakończyły się fiaskiem, a podczas drugiej matka dziecka nie została już w ogóle wpuszczona do domu męża i nie udało jej się zobaczyć z córką. Wcześniej spotykała się z córeczką w domu męża, zawsze przy obecności jego rodziców. Dwie próby przejęcia opieki nad dzieckiem przez matkę z pewnością nie będą ostatnimi. Zapowiada to sama Malwina. Jednocześnie przekonuje, że jeśli odzyska opiekę nad córką, nie będzie utrudniała ojcu kontaktów z dzieckiem.
-Dziecko musi mieć zarówno matkę, jak i ojca. To musi się odbywać po ludzku – mówi.

Z kolei Krzysztof Rutkowski stoi twardo na stanowisku, że jeżeli nie ma ku temu przeciwwskazań, to dziecko zawsze powinno być przy matce. Ojciec dziewczynki uważa natomiast, że przeciwwskazanie w tym wypadku istnieje i jest nim ryzyko przerwania terapii dziewczynki, na którą zabrał ją po raz kolejny w środę 9 marca. Wojciech i jego pełnomocnik zapowiadają, że w sprawę zaangażują Rzecznika Praw Dziecka.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto