Na przeszkodzie stoją spore koszty planowanych robót, które winduje m.in. zabytkowy charakter budynku. Ochrona konserwatorska wiąże się bowiem z koniecznością odtworzenia charakterystycznych elementów cukrownianej architektury.
- Komunalna pobiera opłaty, a kompletnie nic tutaj nie jest robione. Wystarczy spojrzeć, w jakim stanie jest dach. Tylko czekać, aż dojdzie do tragedii - denerwuje się mieszkaniec bloku przy Długosza 1. - Plac przy bloku utwardzamy sami, bo w czasie deszczu auta się topiły i nie szło wyjechać. Wentylację też zrobiliśmy na własny koszt, bo jak tylko trochę popada, to rynny zaraz są pełne, woda leci po ścianach, i mamy wilgoć w mieszkaniach. Czekamy na remonty tyle lat i nic.
W Przedsiębiorstwie Komunalnym, który zarządza obiektem, tłumaczą, że mają związane ręce. W nieruchomości funkcjonuje bowiem wspólnota mieszkaniowa, która jak dotąd nie dała zielonego światła dla inwestycji.
- Przedsiębiorstwo Komunalne ani na tym nie zyska, ani nie straci. Jesteśmy wykonawcą woli właścicieli. Nie można tego inaczej załatwić, bo nie pozwalają na to przepisy - mówi Krzysztof Owczarek, prezes PK.
Wspólnotę tworzą gmina Wieluń, do której należy 10 mieszkań, oraz jeden prywatny właściciel. We wspólnocie każdy pokrywa koszty proporcjonalnie do wielkości udziałów. A są one niemałe.
- Wartość kosztorysowa robót, które obejmuje dokumentacja projektowa, wynosi 410 tys. zł. Mówimy tutaj o dociepleniu, wymianie pokrycia dachowego, rynien, izolacji fundamentów, przebudowie kominów. Kolejne koszty wiązałyby się z ewentualną odnową konstrukcji dachu, której projekt nie zakłada - mówi Piotr Radowski, kierownik Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w PK. - W związku z tym, że budynek jest objęty ochroną konserwatorską, trzeba spełnić określone warunki. Po wykonaniu docieplenia całe ściany - te wszystkie cegły, przyokienne palisady, łuki - muszą zostać odtworzone. To powoduje wzrost kosztów inwestycji.
W tym konkretnym przypadku gmina mogłaby przegłosować drugiego z członków wspólnoty i podjąć decyzję o remoncie. Problem w tym, że prywatny właściciel nie jest w stanie udźwignąć finansowo inwestycji. Musiałby wyłożyć ok. 40 tys. zł. Pozostali mieszkańcy nie kryją irytacji patową sytuacją.
- Jeśli ktoś nie chce inwestować i nigdy nie będzie chciał, to co? Będziemy czekać w nieskończoność - pomstują ludzie.
Jednak również z punktu widzenia gminy koszty inwestycji są kolosalne. W ratuszu dają do zrozumienia mieszkańcom, że muszą uzbroić się w cierpliwość. Władze upatrują szansy w nowym rozdaniu funduszy unijnych na cele rewitalizacyjne.
- Jesteśmy w stanie przygotować bardzo dobry projekt, choć z pewnością nie będą to łatwe pieniądze do pozyskania - mówi burmistrz Janusz Antczak.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?