Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Matki Polki Pandemiczne. Do tej pory nie wiedzą, jak przetrwały ostatnie dwa lata. Teraz liczą na powrót do normalności

Marta Siesicka-Osiak
Marta Siesicka-Osiak
„Pandemii mówię zdecydowane: nie, mam już ciebie dość, żądam powrotu normalności”. Takie zdania padają w rozmowach z matkami, które przez ostatnie dwa lata usiłowały zapewnić swoim dzieciom zwyczajne dzieciństwo, niejednokrotnie łącząc opiekę nad nimi z pracą.
„Pandemii mówię zdecydowane: nie, mam już ciebie dość, żądam powrotu normalności”. Takie zdania padają w rozmowach z matkami, które przez ostatnie dwa lata usiłowały zapewnić swoim dzieciom zwyczajne dzieciństwo, niejednokrotnie łącząc opiekę nad nimi z pracą. Marta Siesicka-Osiak
„Czuję się wyczerpana psychicznie i fizycznie, przytyłam 10 kg, zajadając frustrację”, „Dzieci są poszkodowane i zaniedbane, mają poczucie, że rodzic jest, ale nieobecny” – tak widzą ostatnie dwa lata swojego życia matki-Polki. Im pandemia w szczególności dała się we znaki, bo w większości przypadków opieka nad dziećmi – często łączona z pracą i obowiązkami domowymi – spadła na nie. Teraz widzą promyk nadziei i wypatrują powrotu do normalności, zarówno na gruncie prywatnym, jak i zawodowym.

Spis treści

Dziś można mówić o symbolicznym końcu pandemii – dla dzieci i ich rodziców. O ile sytuacja gwałtownie się nie zmieni, mogą liczyć na względny powrót do normalności. Starsze dzieci zasiadły wreszcie w szkolnych ławach. Dla najmłodszych brak kwarantanny z kontaktu oznacza długo wyczekiwaną ciągłość w uczęszczaniu do szkół, przedszkoli i żłobków. A dla rodziców? Możliwość zajęcia się pracą zawodową w pełnym wymiarze.

O swojej zawodowej rzeczywistości, o tym, co było najbardziej uciążliwe i jak minione dwa lata odbiły się na ich funkcjonowaniu na rynku pracy opowiada osiem kobiet – matek, Polek. Minusów sytuacji jest masa, ale niektóre mamy widzą też korzyści, jakie przyniosła pandemia.

Pandemia a życie zawodowe matek

Wraz z rozwojem pandemii i wprowadzeniem kolejnych obostrzeń wiele osób przeszło na pracę zdalną. Rozwiązanie, które wydawało się idealne w kontekście ograniczenia rozprzestrzeniania wirusa i łączeniu opieki nad dziećmi z pracą, okazało się dla wielu rodzin prawdziwym wyzwaniem.

Matki młodszych dzieci – w wieku żłobkowym i przedszkolnym – zwracają szczególną na to, jak ciężko było im pogodzić życie zawodowe z opieką nad tak małymi i wymagającymi dziećmi.

– Efektywna praca przy 2-letnim dziecku jest właściwie niemożliwa – nie puszczam córce bajek. Małe dziecko jest ogromnie absorbujące i nie rozumie, dlaczego nie mogę się z nim bawić. Próba pracy przeplatana płaczem i wrzaskiem dziecka generuje we mnie dużo stresu i wyrzutów sumienia, ponieważ jednocześnie zależy mi, aby dostarczać pracę na wysokim poziomie, na czas, ale też chcę dbać o potrzeby dziecka tak, aby nie poczuło się niezauważone, odrzucone – mówi Zuzanna, starszy specjalista ds. public relations dla międzynarodowej korporacji z branży FMCG, której wieczorami zdarzało się wychodzić do pobliskiej kawiarni, aby nadgonić zaległą pracę.

Mamy, które w tym czasie pracowały jedynie stacjonarnie, mówią za to o stresie generowanym wizją zamknięcia placówek czy trafienia dzieci na kwarantannę.

– Brak możliwości pracowania zdalnie pozwolił mi na początku pandemii spędzić więcej czasu z dziećmi, ale i był elementem stresującym – wiedziałam, że na wypadek zamknięcia placówek, kwarantanny będę musiała jakoś wytłumaczyć nieobecność w pracy: urlop, którego nigdy nie mamy za dużo, czy zwolnienie, które obniża pensję? – opowiada Aleksandra, mama pięcio- i trzyipółlatki.

Z kolei kiedy Anna – mama trójki dzieci w wieku 12, 9 lat i 3 lata, która od dwóch lat usiłuje łączyć pracę z opieką nad nimi – powiedziała szefowej, że chyba musi wziąć zwolnienie na opiekę, bo już nie daje rady, usłyszała, że oczywiście może, ale… wtedy inni, którzy też mają ciężko, będą musieli pracować za nią. Ostatecznie nie poddała się, ale jak podkreśla: czuje, że ponosi tego koszty, zarówno psychiczne, jak i fizyczne.

Dowiedz się więcej:

Home office to farsa?

Mamy zapytane o to, jak oceniają wpływ pracy zdalnej na ich życie zawodowe i prywatne mówią o ogromnym stresie i zmęczeniu. Mają dość wiecznego żonglowania swoim czasem, wiecznych wyrzutów sumienia, kiedy z czymś się nie wyrabiają, pracowania po nocach oraz kosztem relacji z rodziną i własnych pasji. Poza tym część z nich ma również dość pracy – dosłownie – po kątach i tęskni za powrotem do prawdziwych biur.

– Opieka w domu nad dziećmi w wieku 1-3 i praca zdalna – nawet jednego z rodziców – jest bardzo uciążliwa. Kto ma w mieszkaniu w pełni wyposażany pokój przystosowany do pracy zdalnej? Wygodne krzesło, odpowiednie oświetlenie, biurko ergonomiczne, szybki Internet, ciszę i spokój dookoła? – pyta retorycznie Małgorzata, leader zespołu w branży logistycznej, aktualnie na urlopie wychowawczym, której partner przez długi czas pracował z domu.

Opowiada, że w praktyce wygląda to tak: laptop na stole w salonie, obok otwartej kuchni i biegające po domu, krzyczące dzieci, z którymi nie można wyjść na dwór, bo po raz kolejny są na kwarantannie.

– Jak tak ma wyglądać nasza rzeczywistość dłużej niż jeszcze chwilkę, to zaraz będą kolejki zdesperowanych rodziców i nieszczęśliwych dzieci do psychiatrów, albo kolejki do Poradni Bólu Pleców, których nabawimy się od pracy w pozycji skrzywionej i z doskoku, bo bynajmniej nie jest to praca w wyprostowanej pozycji, jak to pokazują nam w podręcznikach i szkolą nas z BHP – dodaje.

Zwraca też uwagę na to, że praca zdalna tak się spodobała niektórym pracodawcom, że już ograniczają powierzchnie biurowe i stacjonarne miejsca pracy.

– To gdzie ja wrócę po wychowawczym? Do mojego blatu kuchennego? – pyta.

O tym samym wspomina Anna, pracownik naukowo-dydaktycznym na uczelni, której mąż na początku pandemii zajął pokój biurowy, a ona musiała się podziać gdzie indziej, co było dość uciążliwe z powodu obecności dzieci.

– Wielokrotnie dzieci dobijały się do mnie podczas moich zajęć, te wszystkie memy z Internetu to o mnie! – opowiada Anna.

I dodaje, że z kolei praca stacjonarna w tym czasie była dla niej odskocznią od domu, której bardzo potrzebowała. Wyjście do ludzi i oderwanie się od domowych tematów, a także samorealizacja dawały jej siłę, żeby sprostać codziennym wyzwaniom i pozwalały się do nich zdystansować.

Także Zuzanna, która niedawno wróciła do pracy hybrydowej na 7/8 etatu, bardzo docenia to, że kilka razy w miesiącu może rano wypić w biurze kawę, porozmawiać ze znajomymi, a nawet zjeść dwudaniowy lunch!

Dowiedz się więcej:

Plusy pracy zdalnej

Choć mamy tęsknią za powrotem do biur i do przed pandemicznej rzeczywistości, widzą też plusy pracy zdalnej. Kasia – pracująca w dziale HR, mama niespełna dwuletniej córki, uczęszczającej od pół roku do żłobka, mówi, że choć brakuje jej bezpośredniego kontaktu ze współpracownikami i powrotu do typowego życia biurowego, docenia to, że praca w domu daje jej dwie godziny „ekstra”, których nie traci na dojazdy. – Mogę ten czas wykorzystać na nadrobienie obowiązków domowych i mieć później więcej czasu dla dziecka lub odebrać je wcześniej ze żłobka – mówi.

– W sytuacji, kiedy córka jest chora lub na kwarantannie jest to dobre rozwiązanie, żeby nie korzystać z opieki nad dzieckiem. Jednak są to bardzo trudne okresy, ponieważ niezwykle trudno jest być w 100 proc. wydajnym w pracy i w byciu dobrą mamą, a do tego dochodzi jeszcze sprzątanie, gotowanie i inne zajęcia domowe – dodaje.

Także Zuzanna, która wróciła do pracy w styczniu tego roku, w czasie piątej fali pandemii i pracuje w systemie hybrydowym, uważa, że to komfortowe rozwiązanie. Podkreśla, że obecnie wiele mechanizmów w pracy i tzw. „ways of working” jest już wypracowanych i zaakceptowanych przez przełożonych.

Również Beata – kierownik marketingu, mama dziewięcioletniego syna i trzyletniej córki, ceni sobie pracę hybrydową. – Teraz, kiedy dzięki pandemii jeżdżę do biura tylko wtedy, gdy chcę, jest mi łatwiej szybciej skończyć pracę i iść po dziecko, wstawić pranie, nie tracę czasu ani kasy na szykowanie się codziennie do pracy – tłumaczy.

Plusy home office swojego męża widzi z kolei Magdalena, matka czwórki dzieci – noworodka, trzylatki, sześciolatka i dziewięciolatka, która mówi, że kiedy trzeba np. odebrać dzieci ze szkoły czy przedszkola, to drugi rodzic może w ramach krótkiej przerwy np. zająć się młodszym dzieckiem, które jeszcze nie uczęszcza do żadnej placówki.

Jednak niezależnie od zalet widzianych przez mamy w pracy zdalnej, pandemia bezdyskusyjnie zrewolucjonizowała życie większości rodzin. Matki-Polki dołożyły wszelkich starań, aby połączyć obowiązki zawodowe z opieką nad dziećmi. Teraz liczą na to, że ten etap dobiegł już końca, a skutki pandemii nie wpłyną na ich dalsze życie zawodowe i rozwój dzieci.

Zobacz także:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Matki Polki Pandemiczne. Do tej pory nie wiedzą, jak przetrwały ostatnie dwa lata. Teraz liczą na powrót do normalności - Strona Kobiet

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto