Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Ryś, wojewoda sieradzki z Działoszyna, nie "zgasił światła", ale ma pasiekę- ZDJĘCIA

Dariusz Piekarczyk
Jan Ryś, wojewoda sieradzki z Działoszyna
Jan Ryś, wojewoda sieradzki z Działoszyna Archiwum Jana Rysia
Rozmowa z Janem Rysiem, wojewodą sieradzkim w latach 1994-1998.

Był pan przedostatnim wojewodą sieradzkim. Po panu pałeczkę przejął w roku 1998 Kazimierz Filipiak i... „zgasił światło”. Jak pan wspomina tamten okres, czas województwa sieradzkiego?
Pozytywnie, choć czas był ciężki, przełomowy, bo zmieniał się ustrój państwa. Ludzie byli rozkojarzeni w kontekście gospodarczym. Upadały przedsiębiorstwa, startował wolny rynek. Wojewodą zostałem zaś dzięki temu, że Polskie Stronnictwo Ludowe, którego byłem członkiem, wygrało w roku 1993 wybory. Nasz region miał wówczas trzech posłów na Sejm RP i dwóch senatorów: Sylwestra Gajewskiego oraz Henryka Kanickiego. Wojewoda sieradzki musiał być więc z PSL. Miałem pięciu kontrkandydatów, a najpoważniejszym był Józef Szewczyk. Już wcześniej został wojewodą sieradzkim. To ja wygrałem jednak tajne głosowanie, choć nic to jeszcze nie znaczyło, bo musiałem zostać pozytywnie zaopiniowany przez Urząd Rady Ministrów. Sprawdzano mnie z każdej strony. I tak oto dostałem swoje pięć minut w życiu, które - jak sądzę - wykorzystałem. Wojewodą sieradzkim byłem całą kadencję. Drugiej już się nie udało, bo PSL nie zdołał utrzymać przewagi z poprzednich wyborów. Mam jednak satysfakcję, że nie byłem tym wojewodą, który zlikwidował województwo sieradzkie.

Spotykam się ze stwierdzeniami, że poprzedni podział administracyjny był znacznie lepszy od obecnego, choćby dlatego, ze władza była bliżej ludzi.
To prawda. Proszę mi wierzyć, że byłem do dyspozycji przez całą prawie dobę, bo - z resztą - mieszkałem w Sieradzu. Dziś jest zgoła inaczej. Wojewoda i struktury wojewódzkie są daleko, dla normalnego obywatela praktycznie bywają nieosiągalne. Pamiętam, że choćby przy podziale pieniędzy na inwestycje, czy bieżące wydatki stosowaliśmy kryterium patrząc na liczbę mieszkańców w danej gminie, realizowane inwestycje. Nikt nie pisał żadnych wniosków, nie było konkurów, ale też nikt potem nie miał pretensji, że dostał za mało. Kasa na nich czekała, a niektórych trzeba było nawet poganiać, żeby ją wykorzystali w terminie po to, żeby potem nie zwracać pieniędzy do Warszawy. Tamten podział administracyjny miał po prostu potencjał, perspektywy i ludzi, powtarzam ludzi. Zamiast robić 16 województw można było zupełnie bezkosztowo rozdzielić nowe kompetencje. Śmiem twierdzić, że nie byłoby takich problemów, jakie samorządy doświadczają obecnie.

Czyli pana zdaniem istnienie województwa sieradzkiego było dobrym czasem dla naszego regionu?
Bezwzględnie. Myśmy w tym okresie zrobili dla regionu naprawdę dużo i wystarczyło to jedynie kontynuować, iść dalej. Zmiany ustrojowe przekreśliły jednak wszystko. Uważam, że nowy podział administracyjny zaprzepaścił wysiłek wielu ludzi na wielu płaszczyznach, choćby społeczno-gospodarczych. Dam konkretny przykład... Mieliśmy plany zagospodarowania przestrzennego, choćby zagospodarowanie ekologiczne rzeki Warty. To był plan nie tylko województwa sieradzkiego, ale także częstochowskiego, piotrkowskiego i poznańskiego. Dotyczył on około 50 gmin. Chodziło tu o wodociągi, oczyszczalnie ścieków, wielkie przedsięwzięcia. I wszystko się skończyło. Może gdzieś tam w Urzędzie Wojewódzkim leży taki plan w szafie albo archiwum. A przecież wystarczyło to kontynuować. U nas jednak jest tak, że mamy za dużo partyjniactwa nawet na lokalnym szczeblu. Wiele rzeczy udało się jednak zrobić, jak choćby gazyfikacja północnej części województwa sieradzkiego. To za mojej kadencji gaz dotarł do Sieradza. Czas województwa, to także poprawa infrastruktury drogowej, remonty i budowy mostów, jako choćby przeprawy przez rzekę Wartę w Konopnicy. Uważam, że jak na tamte przełomowe, ale trudne czasy zdaliśmy egzamin jako administracja rządowa na szczeblu województwa, egzamin.

Ale to był też okres, kiedy upadły sztandarowe zakłady. Choćby w Sieradzu dziewiarska Sira oraz Polmos.
Nie udało się ich uratować.

Pamiętam, że nawet komisarz Siry nie chciał złożyć wniosku do sądu o upadłości zakładu, bo żył z firmy. Ja, jako przedstawiciel rządu, taki wniosek złożyłem. Jeśli chodzi o Polmos, był tutaj konflikt załogi ze związkami zawodowymi.

Ludzie, którzy mieli okazję z panem współpracować, ciepło wspominają pana oraz tamten czas.
Miałem okazję pracować z dobrymi fachowcami, wytrawnymi urzędnikami. Każdy był mistrzem w swoim fachu. Inna sprawa, że dałem im dużą swobodę przy podejmowaniu decyzji oraz działania. U mnie nie było nigdy, podkreślam nigdy, awansów politycznych. Preferowałem wyłącznie awanse zawodowe. Ceniłem oraz nadal cenię ludzi za to co potrafią, a nie za przynależność partyjną.

Tygodnik „Nad Wartą” świętuje w lipcu 40-lecie istnienia. Będąc wojewodą miał pan zapewne bardziej ścisły niż obecnie kontakt z dziennikarzami gazet.
O, tak. Bardzo ciepło wspominam współpracę z lokalnymi mediami. Wie pan dlaczego? To byli dziennikarze, którzy nie szukali sensacji typu, że ktoś tak kogoś zwymyślał, wyśmiał, ale potrafili rzetelnie przedstawić mieszkańcom regionu sprawy gospodarcze. Byli dumni, że mamy województwo. Z tamtego okresu dobrze wspominam Jarosława Olszewskiego, Krzysztofa Lisieckie-go, Ryszarda Poradowskiego, Wojciecha Chmurę, Krzysztofa Szurogajło z „Dziennika Łódzkiego”.

W regionie jest pan również znany z pracy w Ochotniczej Straży Pożarnej.
Straż, to cała historia, Współpracuję z OSP od początku lat siedemdziesiątych. To organizacja, która robi dużo dobrego dla lokalnych społeczności, choćby poprzez wzmacnianie bezpieczeństwa, a nikt nie jest na etacie. Mimo, że mam 74 lat to jestem prezesem Zarządu Gminnego OSP w Działoszynie oraz Zarządu Wojewódzkiego OSP. Nasz region zawsze słynął z mocnych ochotniczych straży. Pamiętam, że kiedy byłem wojewodą mieliśmy ponad pół tysiąca jednostek. Za nami było województwo piotrkowskie z ponad 400 jednostkami. Państwowa Straż Pożarna nie miałaby racji bytu bez ochotników. Ci spokojnie mogliby „nakryć zawodowych czapkami”. Władze powinny robić wszystko, aby wspomagać ochotników sprzętowo.

Co były wojewoda sieradzki porabia obecnie?
Jestem emerytem, ale uważam, że jeszcze nie czas na odpoczynek i angażuję się w wiele inicjatyw, nie tylko strażackich. Ponadto, mam sześcioro wnuków, którzy - mam taką nadzieję - wyrosną na porządnych Polaków. Czas wolny? Od 20 lat mam pasiekę składającą się z 25 rodzin. To mnie pochłania.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sieradz.naszemiasto.pl Nasze Miasto