Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gm. Czarnożyły: Ignorancja czy przeoczenie? Spór o elektrownię wiatrową

Zbyszek Rybczyński
Wiatrak stanął w bliskim sąsiedztwie budowanego domu, na który starostwo dało pozwolenie ponad rok wcześniej
Wiatrak stanął w bliskim sąsiedztwie budowanego domu, na który starostwo dało pozwolenie ponad rok wcześniej Zbyszek Rybczyński
Czy zbudowany dopiero co za grube miliony wiatrak w gminie Czarnożyły zostanie rozebrany? Nie można tego wykluczyć, bo urzędnicy pominęli właścicieli sąsiedniej działki i dopiero teraz ustalają, czy hałas jest w normie

Od niedawna w Stawie stoi dziewięć elektrowni wiatrowych. Jedną z nich dzieli od powstającego na sąsiedniej działce domu ok. 350 metrów. Wieluńskie starostwo pozwoliło państwu Barańskim stawiać dom w 2008 roku. Ponad rok później ci sami urzędnicy dali zielone światło dla budowy wiatraka. Gdy podejmowano tę decyzję, opierano się na założeniach, że dookoła jest teren rolny, a najbliższe zabudowania znajdują się 490 metrów dalej. Państwo Barańscy o inwestycji dowiedzieli się dopiero w połowie ubiegłego roku, gdy zaczęto stawiać siłownie. Teraz domagają się uchylenia pozwolenia na budowę elektrowni.

- Wydawało się nam, że przeprowadzamy się w cichą okolicę, na krańcu wioski, a teraz nawet nie wiemy, czy dokończyć budowę - rozkłada ręce Renata Barańska. - Specjalnie odsunęliśmy zabudowę 30 metrów od drogi, by nie słyszeć jeżdżących aut, a tu się okazało, że tylko sobie tym narobiliśmy kłopotów, bo hałas nadchodzi z drugiej strony.

- Jak się buduje swój budynek, to każdy centymetr się liczy. Niech tylko będzie coś nie tak, to od razu się przyczepią. A tutaj nie widzą żadnego problemu - dodaje Łukasz Barański. - Na dokończenie budowy potrzebny będzie nam kredyt, ale już w bankach słyszymy, że może być problem z zabezpieczeniem, bo wartość nieruchomości spadła.

Być może właściciele działki przerwaliby budowę domu wcześniej, gdyby tylko zostali poinformowani, że tuż obok ma powstać elektrownia. O tym jednak dowiedzieli się dopiero, gdy postawiono tablicę budowlaną. Zwrócili się wówczas do starostwa na piśmie o pełną informację na temat planowanej inwestycji. Było to w maju 2011 r. Kilka miesięcy później zaczęła się batalia o uchylenie pozwolenia na budowę wiatraka, która trwa do dziś.

Państwo Barańscy niby mieli szansę zgłosić zastrzeżenia do planowanej inwestycji, bo zanim wydano pozwolenie na budowę, wywieszono zgodnie z procedurą informacje na tablicy ogłoszeń. Ale przecież nawet nie mieszkali wtedy w Stawie. Poza tym innym właścicielom okolicznych działek wszystkie informacje doręczano pocztą.

- Gdyby zawczasu przedstawiono nam papier, że wiatrak będzie stał 270 metrów od granicy działki i zapytano by, czy nam pasuje, to sytuacja byłaby jasna. A tak zupełnie nas zignorowano
- mówi Renata Barańska. - W starostwie upierają się, że powinnam wiedzieć. A przecież jak stawiali rok temu tablicę informacyjną dotyczącą budowy przy naszym płocie, to chyba sami powinni się zorientować, że coś jest nie tak.

Procedura przygotowania inwestycji przebiegała prawidłowo. Inwestor wystąpił do gminy Czarnożyły o wydanie decyzji środowiskowej. Gmina zwróciła się do starostwa oraz do sanepidu o wydanie opinii co do potrzeby przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko oraz zakresu ewentualnego raportu. Powiatowe służby stwierdziły potrzebę sporządzenia oceny, wobec czego gmina zobowiązała do tego inwestora. Po upływie dwóch miesięcy firma przedstawiła niezbędne dokumenty, a wójt podał do publicznej wiadomości informację o planowanym przedsięwzięciu i o możliwości składania uwag. Zanim gmina podjęła decyzję, pozytywne opinie na jej temat wyrazili starosta i sanepid.

Procedura była wzorowa, ale niestety opierała się na błędnych założeniach. W uzasadnieniu decyzji środowiskowej, władze Czarnożył dowodziły, że bezpośrednie otoczenie usytuowania elektrowni jest wykorzystywane rolniczo, a najbliższa zabudowa mieszkaniowa znajduje się 490 metrów od lokalizacji wiatraka. Dalej stwierdza się, że dopuszczalne poziomy hałasu określone dla zabudowy mieszkaniowej nie zostaną przekroczone oraz że "zasięg oddziaływania akustycznego projektowanej elektrowni obejmuje tereny, dla których nie są ustalone standardy akustyczne".

Swoje skargi państwo Barańscy opierają przede wszystkim na zarzucie, że jako właściciele działki leżącej w bezpośrednim sąsiedztwie wiatraka, nie dane im było być stroną postępowania. Z pierwszym wnioskiem wystąpili we wrześniu ubiegłego roku. Starostwo poprosiło inwestora o informację na temat zaawansowania robót budowlanych oraz o analizę dotyczącą wpływu elektrowni na otoczenie. Inwestor ustosunkował się do prośby. Z przedstawionych przez firmę wyliczeń wynika jednak, że normy hałasu nie zostaną przekroczone.

Starostwo za dobrą monetę przyjęło tłumaczenia inwestora, że turbina może pracować w tzw. trybie cichym. Wówczas bowiem poziom hałasu przy domu Barańskich ma spadać w porze nocnej z poziomu 42,5 dB do 38,7 dB, czyli poniżej dopuszczalnego poziomu. W związku z tym starostwo doszło do wniosku, że działka Barańskich nie leży w obszarze oddziaływania obiektu i odmówiło uchylenia decyzji o pozwoleniu na budowę wiatraka.

- Nie bardzo wiemy, co to jest ten tryb cichy, bo właśnie wieczorem jest największy hałas. W rzeczywistości jest zupełnie co innego, niż w dokumentach - denerwują się właściciele działki.

Od decyzji odwołali się do wojewody. W Łodzi uznano, że wieluńscy urzędnicy nie zbadali dogłębnie sprawy i nakazano rozpatrzyć ją ponownie. Służby wojewody wskazują, że poziomu hałasu znajduje się na granicy dopuszczalnego poziomu i zostanie przekroczony, jeśli turbina w porze nocnej pracuje w trybie normalnym. Zaznaczają przy tym, że wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść składających skargę.

Starostwo po raz kolejny zajęło się więc sprawą, ale znów doszło do tych samych wniosków, opierając się na wyliczeniach inwestora dotyczących tzw. trybu cichego. Co ciekawe, urzędnicy powołują się także na decyzję środowiskową, która przecież jest oparta na błędnych założeniach.
Kilka tygodni temu temu państwo Barańscy po raz kolejny odwołali się do wojewody:

- Zdajemy sobie sprawę, że to potężna inwestycja, ale przecież my też ponosimy koszty. Włożyliśmy już w ten dom 200 tys. zł. Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B. Nie możemy tego tak zostawić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto