To wyścig, który liczy zaledwie 58 km, ale skala jego trudności jest niebotyczna. Z jednej strony zjazdy, na których osiąga się prędkości, których nie powstydziliby się motocykliści, z drugiej karkołomne podjazdy, przypominające pionowe ściany. Wśród nich znajduje się ten, którego nazwę odmienia się na starcie we wszystkich przypadkach - Gliczarów Górny. Jego nachylenie jest tak duże, że przednie koło odrywa się od asfaltu. Jeden błąd, chwila nieuwagi i można wylądować na... plecach.
- To rzeczywiście wymagająca trasa, dlatego rokrocznie staramy się do jej pokonania dobrze przygotować. Przejeżdżamy po kilka tysięcy kilometrów, budujemy formę, a potem toczymy walkę ze swoimi słabościami. Zdajemy sobie sprawę, że mocno odstajemy od czołówki, ale każdy z nas ma już swój wiek. Musimy pamiętać, żeby nie zrobić sobie krzywdy - mówi Karol Rychlik.
Na rewersie medalu za ukończenie wyścigu widnieje wymowny napis: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”. Robert Koj, który zajął czwarte miejsce w klasyfikacji strażaków: - Na zjazdach rozwijamy prędkość do 85 km na godz. To szaleńcze tempo. W takich momentach nie można pozwolić sobie na najmniejszy błąd. Podjazdy, które tutaj wszyscy nazywają ścianami, są tak ciężkie, że nasze serca rozpędzają się do 180 uderzeń na minutę.
Szerszą relację o zmaganiach wychowanków MLKS Wieluń przeczytacie w najbliższym "Naszym Tygodniku", piątkowym dodatku do "Dziennika Łódzkiego".
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?