Warto obejrzeć: Daniel Ludwiński o fenomenie Mariana Rosego
Wyjazd na mistrzostwa świata w hokeju na lodzie elity w Czechach, w Pradze i Ostrawie, wielu fanów tej dyscypliny sportu z Polski planowało od maja zeszłego roku, gdy reprezentacja wywalczyła na nie awans. W elicie miała zagrać po 22 latach nieobecności w niej. Przygotowania można było zacząć, gdy okazało się, Polacy zagrają w grupie, która mecze będzie rozgrywać w Ostrawie. To miasto, do którego można bez problemu dotrzeć z różnych zakątków Polski.
Mistrzostwa świata w hokeju na lodzie: wielkie emocje fanów z Torunia
Wyjazd na mecze mistrzostw świata rozgrywane w Ostrawie zaplanowała też rodzina Szachniewiczów z Torunia.
Więcej informacji z Torunia i okolic przeczytasz >>>TUTAJ<<<<
- Szczegóły zaczęliśmy dogrywać, gdy Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF) opublikowała terminarz meczów i stało się jasne, z kim i kiedy zagra reprezentacja Polski. Zależało nam, by kibicować naszym chłopakom, a przy okazji zobaczyć gwiazdy z ligi NHL. Wybraliśmy więc mecze Polaków ze Stanami Zjednoczonymi i Niemcami - mówi Sławomir Szachniewicz, były hokeista, przez lata reprezentujący kluby z Torunia, obecnie trener i sędzia hokejowy.
Przypomnijmy, że z Amerykanami Polacy zagrali w hali Ostravar Arenie w Ostrawie w piątek 17 maja, z Niemcami - dzień później. Pierwszy z tych meczów przegrali 1:4, drugi - 2:4. Z trybun oprócz Sławomira Szachniewicza oglądali je jego żona Anna oraz ich synowie: 12-letni Aleksander i 7-letni Wiktor.
- Takich emocji wcześniej nie przeżyłam. To było coś nieprawdopodobnego. Zwłaszcza podczas meczu Polska-USA atmosfera była niesamowita. Mnóstwo Polaków, wielu z Torunia, odśpiewany hymn, doping non stop i śpiew "Gramy u siebie". Nie da się tego opisać - opowiada Anna Szachniewicz.
Wniebowzięty był też Olek.
- Bardzo mi zależało, by obejrzeć reprezentację Polski na takim turnieju i w meczach z takimi rywalami. Polacy świetnie zagrali. Walczyli niesamowicie. Mecze były ogromnie emocjonujące. Największe emocje były chyba wtedy, gdy Patryk Wronka w meczu z USA strzelił piękną bramkę, ale niestety nie została uznana przez sędziów z powodu spalonego - mówi Olek.
Wielkie szczęście Olka z Torunia: pamiątki od wielkich hokejowych gwiazd
Olek, tak jak tata, został hokeistą. Gra w drużynach Sokołów Toruń - w kategoriach żak młodszy i żak starszy. W tej pierwszej - na środku pierwszego ataku. W drugiej jest skrzydłowym. Olek gra z takim numerem na koszulce, z jakim grał jego tata, czyli "20".
- Jeśli trzeba, to gram też jako obrońca - mówi Olek, który jest uczniem klasy pływackiej w Szkole Podstawowej nr 24 w Toruniu.
- Olek najpierw był bramkarzem. Zainwestowaliśmy więc w sprzęt bramkarski, co wiąże się ze sporym wydatkiem. Po roku Olek stwierdził jednak, że nie chce stać na bramce - wtrąca jego tata.
- Gdy miałem 4 lata, chodziłem na mecze taty, gdy grał w drużynie amatorskiej. Zacząłem też wtedy jeździć na łyżwach. Na ślizgawki zabierałem ze sobą plastikowy kij i krążek. Jako zawodnik Sokołów mam 3-4 treningi tygodniowo. W weekendy gram w meczach. Muszę to pogodzić z nauką. Chcę grać w hokeja jak najdłużej to będzie możliwe - podkreśla Olek. Dodajmy, że w zakończonym niedawno sezonie drużyna żaków młodszych zdobyła mistrzostwo Ligi Północnej po wygranej w finale z Legią Warszawa 4:3. Żakom starszym niewiele zabrakło do awansu do baraży i gry o awans do decydującego turnieju o mistrzostwo Polski.
12-latek interesuje się najlepszą hokejową ligą świata, czyli kanadyjsko-amerykańską NHL. Śledzi jej wyniki, ogląda skróty z meczów. Ma w niej ulubionych zawodników. Wśród nich są Amerykanie Brady Tkachuk z Ottawa Senators, Cole Caufield z Montreal Canadiens i Trevor Zegras z Anaheim Ducks. Cała trójka znalazła się w składzie reprezentacji USA na mistrzostwa świata. Tak pojawiła się dla Olka szansa na zdobycie pamiątek od tych graczy - krążka czy kija. Przygotował się do tego przed wyjazdem do Ostrawy. Na kartkach wielkości A4 namalował flagi, napisał imiona i nazwiska ulubionych graczy oraz numery, z którymi grają.
Podczas rozgrzewki hokeistów przed meczem Polska-USA poprzez taki plakacik Olek starał się wywołać Cole'a Caufielda. Stał zaraz za bandą. Wielu kibiców wspierało chłopca z Torunia w jego staraniach. Amerykański hokeista go zauważył. Przerzucił krążek nad pleksiglasową szybą. Scenę, gdy Olek zdobywa krążek nagrali przedstawiciele IIHF i filmik opublikowali w internecie.
- Po meczu zauważyłem, że po drugiej stronie lodowiska Brady Tkachuk udziela wywiadu dla telewizji. Mama pozwoliła mi tam pójść. Gdy wywiad się skończył, zawołałem "Brady, Brady". Brady Tkachuk mnie zauważył i podarował mi swój kij - opowiada rezolutny Olek.
- Gdy Olek wracał do nas z tym kijem, był cały zapłakany ze szczęścia. Zobaczyła go reporterka z Kanady i poruszona sytuacją poprosiła nas o zgodę na zrobienie Olkowi zdjęcia z kijem od Brady'ego Tkachuka. Oczywiście się zgodziliśmy. Wrzuciła je potem do internetu - dodaje Anna Szachniewicz.
Ta reporterka to Claire Hanna. Zdjęcie Olka z kijem opublikowała w serwisie X (dawny Twitter).
Kij Brady'ego Tkachuka jest z kompozytu, głównie z węgla węglowego. Waży zaledwie 327 gramów. Warty jest około 1500 złotych.
Krążek od Cole'a Caufielda i kij od Brady'ego Tkachuka to nie jedyne trofea, z którymi Olek wrócił z mistrzostw. Krążek rzucił mu też podczas rozgrzewki przed sobotnim meczem niemiecki bramkarz Phillipp Grubauer. To także gracz z ligi NHL, z drużyny Seattle Kraken. Inny krążek rzucił Olkowi reprezentant Polski Patryk Wronka. Zobaczył on, że któryś z kibiców podebrał chłopcu krążek rzucony przez innego z polskich hokeistów, Krzysztofa Maciasia i szybko zareagował.
Kij od Brad'ego Tkachuka: Olek z Torunia zadziorny jak jego idol
Brady Tkachuk to jedna z gwiazd ligi NHL. Gra w niej też jego brat Matthew. Ten na mistrzostwa do Czech nie przyjechał. Gra właśnie w play off NHL w drużynie Florida Panthers, czyli walczy o mistrzostwo ligi i zdobycie legendarnego Pucharu Stanleya. Bracia są synami hokeisty, Keitha Tkachuka, który czterokrotnie reprezentował USA na igrzyskach olimpijskich i zdobył srebrny medal podczas tych w Vancouver w 2010 roku. Ojciec był na lodzie niezwykle zadziorny, często uczestniczył w hokejowych bójkach. Synowie są na lodzie tacy sami. Charakter Brady Tkachuk pokazał zresztą podczas meczu Polska-USA, gdy wjechał w stojącego w polskiej bramce Johna Murraya. W NHL taka akcja zakończyłaby się wielką bijatyką.
Zadziorny na lodzie był też Sławomir Szachniewicz. Uczestniczył w niejednej szarpaninie czy hokejowej bójce. Zadziorny jest i Olek.
- Gdy w meczu, w którym gra Olek, jest jakieś spięcie na lodzie, to mogę być pewna, że on w nim uczestniczy - mówi Anna Szachniewicz.
Dodajmy, że jej mąż zaczynał karierę hokeisty w wieku 10 lat, jeszcze w Pomorzaninie. Potem grał w toruńskich drużynach pod różnymi szyldami - Towimoru, TTH, MKSHnL, TKH. Był w składzie drużyny, która w 1996 roku zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski - ostatni hokejowy medal dla Torunia w rozgrywkach seniorów. Zaczynał karierę jako napastnik, potem przez lata grał jako obrońca. Zakończył ją w 2005 roku. Grywa amatorsko. Od 1999 roku jest nauczycielem wychowania fizycznego w SP nr 24. Prowadzi klasy hokejowe. Uczył w nich choćby braci Kamila i Michała Kalinowskich, dziś podstawowych graczy toruńskiej drużyny ekstraligowej. Jest też trenerem w klubie Sokoły. Gdy skończył karierę zawodnika, został sędzią. Od wielu sezonów jako sędzia liniowy między innymi... rozdziela szarpiących się czy bijących hokeistów.
- Lekko w takich sytuacjach nie jest. Trzeba użyć siły i nasłuchać się od walczących hokeistów. Do wszystkiego można się jednak przyzwyczaić - mówi Sławomir Szachniewicz, który został uznany najlepszym hokejowym sędzią liniowym w Polsce sezonu 2022/2023. Był arbitrem w setkach meczów, też tych o mistrzostwo Polski. Ma także na koncie występy międzynarodowe. Był sędzią podczas mistrzostw świata juniorów do lat 18 i 20, na poziomie dywizji 1A. W tej roli może działać jeszcze przez dwa lata - do 50. roku życia.
Hokejowa rodzina z Torunia: zachwyty i wnioski z mistrzostw
Życie rodziny Szachniewiczów kręci się więc absolutnie wokół hokeja na lodzie.
Polecamy: Dzieje się w Toruniu. Najlepsze zdjęcia fotoreporterów >>> TUTAJ <<<
- Hokejem się interesowałam, zanim poznałam Sławka. Chodziłam na mecze z koleżanką. Teraz faktycznie hokej zdominował nasze życie. W ciągu roku mało jest dni, byśmy w komplecie byli w domu. Sławek często wyjeżdża na mecze do innych miast jako sędzia i trener. Olek też wyjeżdża - mówi Anna Szachniewicz.
Czy hokeistą zostanie też najmłodszy z Szachniewiczów, 7-letni Wiktor? We wrześniu zacznie naukę w podstawówce, jednak nie w klasie hokejowej, ale piłkarskiej. Rodzice nie kryją, że jest jeszcze bardziej zadziorny niż Olek.
Rodzina Szachniewiczów wróciła zachwycona z mistrzostw w Ostrawie, ale jako ogromnie zaangażowana w hokej ma też wnioski.
- Trzeba działać, by polski hokej nie tracił kontaktu z najlepszymi. Nie jest dobrze, bo tylko w dwóch polskich miastach hokeiści z różnych grup wiekowych mają dostęp do lodu przez jedenaście miesięcy w roku. W Toruniu skończył się już w kwietniu. Brakuje więc czasu na treningi, na doskonalenie techniki jazdy na łyżwach czy techniki operowania kijem. Tak być nie może. Potem różnicę w wyszkoleniu, mimo niesamowicie ambitnej gry Polaków, widać podczas meczów takich jak te na mistrzostwach w Ostrawie - dodaje Sławomir Szachniewicz.
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?