– Pobrał broń i poszedł do swojego gabinetu w budynku komendy – informuje podinsp. Magdalena Zielińska, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi. – Przełożeni zaniepokoili się, bo nie odbierał telefonu i nie zjawił się na odprawie. Okazało się też, że do godziny 10 nikt nie widział, by wychodził z pokoju, tymczasem drzwi były zamknięte. Nie odpowiadał na wezwania kolegów.
Podjęto więc decyzję o wyważeniu drzwi. W pomieszczeniu znaleziono martwego funkcjonariusza z raną postrzałową głowy.
Jak to się stało, że nikt nie słyszał strzału?
Policjanci w Koluszkach domyślają się, że ich kolega pociągnął za spust niedługo po pobraniu broni, czyli około godz. 7. Wtedy w całym gmachu znajdowało się najwyżej kilka osób i to w innej jego części. Reszta funkcjonariuszy zaczyna bowiem służbę o godzinie 8.
O zgonie zawiadomiono komendanta i prokuraturę, pod nadzorem której sprawa jest wyjaśniana. Do komendy skierowano policyjnych psychologów i specjalistów z wydziału kontroli, wydziału dochodzeniowego i laboratorium kryminalistycznego.
Zmarły funkcjonariusz wydziału dochodzeniowo - śledczego rozpoczął służbę w policji w 2005 roku. Miał 33 lata i mieszkał w Koluszkach. Zostawił żonę i dwie kilkuletnie córeczki.
Znajomi zmarłego nieoficjalnie mówią, że Krzysztof K. był bardzo spokojnym człowiekiem, nieco zamkniętym w sobie ale lubianym. Ostatnio koledzy z komendy często zwracali mu uwagę, że dużo pracuje. Jak mówią, spędzał na komendzie stanowczo zbyt wiele czasu poza godzinami pracy. Nikt nie domyśla się jednak, co go pchnęło do samobójstwa. Czy były to kłopoty rodzinne, czy też problemy związane ze służbą wyjaśnić ma prowadzone śledztwo.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?