Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezes Korona Candles: Zatrudniamy ok. 1000 osób i ten poziom zostanie utrzymany [WYWIAD]

Zbyszek Rybczyński
- Rynek świec jest bardzo rozdrobniony, w samej tylko Europie działa kilkuset producentów. Od dawna mieliśmy świadomość, że wcześniej czy później, dojdzie do koncentracji - mówi Andrzej Wróbel, prezes Korona Candles. Spółka mająca swoje zakłady produkcyjne przy ulicy Fabrycznej w Wieluniu oraz w USA została kupiona przez niemiecką grupę Gala Kerzen. Z szefem założonej w 1992 r. firmy rozmawiamy o przyczynach i konsekwencjach sprzedaży udziałów przez akcjonariuszów Korony.

Dlaczego Korona została sprzedana?
Andrzej Wróbel: Zdecydowaliśmy się na taki krok z kilku przyczyn. Wchodząc do grupy, przede wszystkim liczymy na efekt skali, który pozwoli nam zdecydowanie skuteczniej negocjować nasze kontrakty zakupowe. Również nasze możliwości oferowania produktów, wsparte poprzez możliwości naszych partnerów, będą zdecydowanie ciekawsze dla naszych klientów. Oczekujemy, że nasze wyroby łatwiej i szybciej dotrą do nowych rynków i klientów w Europie, Ameryce Północnej i Azji dzięki obecności naszych partnerów na tych kontynentach. Mocno liczę, że dzięki synergii działań wzrośnie nasza konkurencyjność.

Jakie skutki organizacyjne przyniesie to dla wieluńskiej spółki?
Nie należy się spodziewać niczego złego, a wręcz przeciwnie. Mimo wszystko zachowamy daleko idącą niezależność. Oczywiście pewne obszary działalności będą koordynowane, jak np. sprzedaż, zakupy, sprawy finansowe, jednak nie stoi za tym wszystkim chęć stworzenia jednej wielkiej firmy. Będąc w grupie, powinniśmy zdecydowanie lepiej wykorzystać nasze możliwości produkcyjne, co wpłynie pozytywnie nie tylko na firmę, ale i dostawców.

Przewidujecie zmiany w profilu produkcji w Wieluniu?
Tworzymy federację firm, które niczym puzzle świetnie się uzupełniają, jeśli chodzi o asortyment i możliwości produkcyjne. W zasadzie nie ma takich obszarów, które by się dublowały. W związku z tym nie spodziewamy się znaczących zmian dotyczących profilu produkcji w Wieluniu. To, co robimy, będziemy robić dalej.

Można spodziewać się ruchów, jeśli chodzi o zatrudnienie?
Zatrudniamy ok. 1000 osób i ten poziom zostanie utrzymany. Zmiany własnościowe i związane z tym zwiększenie naszej obecności na rynkach ewentualnie przełoży się na wzrost zatrudnienia, a nie jego spadek. Tak naprawdę nie możemy sobie pozwolić na redukcje, ponieważ po to się łączymy, żeby zwiększyć produkcję.

Jak do całego przedsięwzięcia ma się wasz zakład w Stanach Zjednoczonych?
To jest nasz atut, bo wnosimy do grupy przyczółek na rynku amerykańskim. Wprawdzie spółka indyjska ma zakład w USA, ale na zachodnim wybrzeżu, ma zaś na wschodnim. Tym sposobem mamy Stany Zjednoczone w kleszczach.

Jaka jest obecnie pozycja Korony na rynku?
Należy zaznaczyć, że rynek świec jest bardzo rozdrobniony, w samej tylko Europie działa kilkuset producentów. Korona jest jednym z tych wiodących, ale mimo to nasz udział w europejskim rynkusięga jedynie 5-7 proc. Od dawna mieliśmy świadomość, że wcześniej czy później, dojdzie do koncentracji na rynku świec. W końcu ten proces się rozpoczął. Większość naszej produkcji to świece zapachowe i głównie w pojemnikach - szklanych i tzw. podgrzewacze w pojemnikach aluminiowych. Produkujemy też świece prasowane, ale stosunkowo niewiele. Z kolei nasz partner, czyli firma Gala, ma bardzo dobrze wyposażony zakład, jeśli chodzi o tego typu świece, jak również stożkowe. Kolejny partner, Ramesh Flowers z Indii, ma w swojej ofercie szereg uzupełniających artykułów w rodzaju olejków eterycznych, jak również pracochłonne w produkcji świece. Będziemy się świetnie się uzupełniać.

W jakiej kondycji Korona zmieniła właściciela?
Chcę mocno podkreślić, że przejęcie nas nie ma absolutnie nic wspólnego ze skupowaniem podupadłych zakładów i prób ich reanimacji. Korona była i jest w dobrej kondycji finansowej. Przystąpiliśmy do konsorcjum firm, które są sprawne operacyjnie i przynoszą dochody.

A jak radzi sobie wasz zakład w stanie Wirginia po prawie czterech latach od jego uruchomienia?
Tego typu projekt oczywiście nie jest łatwą sprawą. Ten okres cechował się sporą ilością wyzwań. Skłamałbym, gdybym powiedział, że już wszystko jest poukładane. Ciągle musimy pewne rzeczy poprawiać, optymalizować. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie spółka w USA - wsparta siłą całej grupy - powinna generować zysk.

Rozm.: Zbyszek Rybczyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto