Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kuba oczami wieluńskiego fotografa [ZDJĘCIA]

Redakcja
- Wielu Kubańczyków żyje biednie, ale potrafią cieszyć się życiem - mówi wieluński fotograf Piotr Pabisiak, który przez trzy tygodnie eksplorował Kubę.

W wywiadzie dla "Naszego Tygodnika" Piotr Pabisiak podzielił się swoimi obserwacjami z pobytu na karaibskiej wyspie rządzonej przez partię komunistyczną. Pytamy między innymi, jak się żyje na wyspie, czy mit rewolucji wciąż jest żywy, o polskie "maluchy", które są wszechobecne na ulicach. Fragment wywiadu:

Ciekawe jest to, że na twoich zdjęciach z Kuby widać biedę, ale nie ma tam zrozpaczonych ludzi.

- Z jednej strony są takie miejsca, jak państwowe sklepy, gdzie możesz spotkać ludzi wpatrzonych pustym wzrokiem gdzieś tam przed siebie, zamyślonych, jakby w ogóle nieobecnych. Masz wrażenie, że ci ludzie są tacy bez dusz. Z drugiej strony nie widziałem ani jednej osoby bezdomnej, których przecież w krajach kapitalistycznych nie brakuje. Myślę więc, że ten minimalny socjal każdy ma zapewniony. Na tyle, żeby przeżyć. Na ulicach rzadko kiedy spotyka się ludzi, którzy są umartwieni bieżącymi troskami. Niemal każdy chodzi uśmiechnięty, chce porozmawiać, chociażby zapytać skąd jesteś. Swoją drogą gdy mówiłem, że moja ojczyzna to Polonia, to okazywało się, że znają naszych piłkarzy - Lewandowskiego, Błaszczykowskiego. A już najwspanialsze było patrzeć na roześmiane dzieci, który nie mają nic, a wyglądają, jakby były najszczęśliwsze na świecie. I chyba tak się czują, bo przecież dzieci z reguły są szczere. Generalnie można odnieść wrażenie, jakby Kubańczycy mimo wszystko byli zadowoleni z tego, co mają. Może to też wynika z faktu, że nie są ciągle bombardowani reklamami towarów, które mogliby mieć? Może pod tym względem łatwiej jest żyć w takim systemie? Tam nie ma reklam w telewizji, gazetek, magazynów, ani nawet billboardów i tablic reklamowych, które u nas są wszechobecne. Jeśli już stoi jakiś billboard, np. przy autostradzie, to najczęściej widnieje na nim zdjęcie Che Guevary albo Fidela Castro plus jakieś rewolucyjne hasło. Jeśli chodzi o sklepy, to zamiast szyldów są malunki na ścianach z podstawowymi informacjami - godziny otwarcia, nazwa sklepu, nazwisko właściciela.

Nie potrzebują reklamy?

- Sklepów jest tak mało, że i tak musisz to nich trafić. Aczkolwiek w Varadero, które jest przygotowane typowo pod turystów, byłem w takim miejscu, gdzie są centra handlowe i tam są reklamy. Ale to jest jakby inny świat. W tych centrach rzuciło mi się w oczy, że większość towarów - ubrania, zabawki, sprzęt AGD - jest chińskiej produkcji. Podobnie jak np. autobusy, które jednak niewiele ustępują naszym europejskim odpowiednikom. Gdyby nie to, że kubańskie drogi są strasznie nierówne, to byłaby całkiem wygodna jazda.

CAŁY WYWIAD MOŻNA PRZECZYTAĆ W "NASZYM TYGODNIKU", KTÓRY UKAZUJE SIĘ WYJĄTKOWO W CZWARTEK, 30 KWIETNIA, Z "DZIENNIKIEM ŁÓDZKIEM".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto