Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KSZO Ostrowiec - ŁKS 1:0 - przesądził błąd Wyparły

Bartłomiej Pawlak
Spotkanie ŁKS w Ostrowcu Świętokrzyskim z KSZO miało dać odpowiedź na pytanie, czy w tym sezonie łodzianie włączą się do walki o powrót do ekstraklasy, czy tylko będą występować w I lidze. Niestety, po porażce 0:1 z pierwszoligowym beniaminkiem kibice z al. Unii muszą zapomnieć o awansie. O wyniku spotkania przesądziła fatalna interwencja Bogusława Wyparły. Łodzianie zagrali bardzo słabo i na dodatek sprawili prezent rywalom, którzy dzięki temu zdobyli trzy niezwykle cenne punkty.

ŁKS ani przez chwilę nie przypominał drużyny, która nie tak dawno walczyła zaciekle z Widzewem czy też Wartą Poznań. Ba, można odnieść wrażenie, że łodzianie, choć to dopiero czwarta kolejka sezonu, nie mieli siły, aby grać na pełnych obrotach do ostatniej minuty spotkania. Większość zawodników sprawiała wrażenie, że walka na boisku przez 90 minut to zadanie wyraźnie ponad ich siły. Drużyna jest w wyraźnym dołku co nie rokuje dobrze na przyszłość.

Trzeba jednak przyznać, że początek spotkania nie zapowiadał klęski łodzian, bo tak trzeba traktować wynik poniedziałkowej konfrontacji w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Gospodarze wyraźnie przestraszeni poddali inicjatywę gościom. Po pierwszym kwadransie gry wydawało się, że drużyna z al. Unii szybko to wykorzysta. Łodzianie blisko objęcia prowadzenia byli już w 4 min spotkania. Na strzał z dystansu zdecydował się bardzo aktywny od pierwszego gwizdka arbitra Adrian Świątek. Jego uderzenie sprawiło dużo problemów bramkarzowi KSZO, ale do odbitej przez niego piłki nie zdołał dobiec Dejan Djenić, który tym razem zagrał w ataku ŁKS. 10 minut później Serb znów zatrudnił Waldemara Sotnickiego, ale po jego strzale głową (centra Marcina Adamskiego z rzutu wolnego) golkiper gospodarzy nie miał problemów ze złapaniem piłki. Dwie minuty później napastnika ŁKS podobnie jak w derbach Łodzi mógł wyręczyć Mariusz Mowlik. Tym razem jednak bramkarza KSZO zastąpili obrońcy, którzy zablokowali uderzenie Mowlika z ok. 15 metrów.

Na tym jednak ataki łodzian w pierwszej połowie meczu się skończyły i do głosu zaczęli dochodzić piłkarze z Ostrowca. Na szczęście, tylko raz zagrozili bramce ŁKS. W 18 min groźną sytuację sprokurował Robert Sierant, który nie przeciął podania gospodarzy. Skończyło się tylko na strachu, bo Adrian Frańczak fatalnie spudłował. I na tym przed przerwą skończyły się emocje. Przez pozostałą część pierwszej połowy kibice na boisku KSZO oglądali typową pierwszoligową kopaninę. Zanim jeszcze sędzia po raz ostatni gwizdnął na strzał z dystansu zdecydował się Gabor Vayer. I podobnie jak wcześniej Sotnicki nie złapał piłki, ale Świątek nie zdążył do niej dopaść.

Ciekawiej zrobiło się w drugiej części meczu. Początkowo odważniej do ataku ruszyli gospodarze, ale to ełkaesiacy pierwsi stworzyli groźniejszą sytuację. W 55 min po ładnym rozegraniu ze Świątkiem na kolejny strzał z dystansu zdecydował się Vayer. To mogło dać prowadzenie łodzianom, ale piłka zatrzymała się na poprzeczce KSZO. W odpowiedzi tuż obok słupka Wyparły strzelał Krystian Kanarski, a do bramki gospodarzy z kilkunastu metrów nie trafił Rafał Kujawa.

I po chwilowym zrywie ełkaesiacy znów oddali inicjatywę graczom beniaminka. W 70 mogli zapłacić za to najwyższą cenę. Dobrze grający do tej pory Piotr Klepczarek pozwolił z lewej strony dośrodkować Frańczakowi, a do zdobycia bramki wystarczyło Radosławowi Kardasowi dołożyć nogę. Na szczęście były gracz ŁKS nie potrafił tego zrobić.

Łodzianie przeżywali ciężkie chwile i naprawdę nie widać było, która drużyna niedawno występowała w ekstraklasie, a która w II lidze. 10 minut przed zakończeniem spotkania wydawało się, że łodzianom udało się wyjść z opresji. W 81 min zdobyli nawet gola, ale arbiter spotkania uznał, że Kujawa był na pozycji spalonej.

Niestety, trzy minuty później piłka znalazła się w siatce ŁKS. I to po zupełnie niegroźnej sytuacji. Niechciany w ŁKS Adam Cieśliński ośmieszył Marcina Adamskiego i zdecydował się na strzał z pola karnego. Choć nie był on ani mocny, ani precyzyjny skuteczny do tej pory Wyparło popełnił fatalny kiks i piłka wylądowała w siatce.

Stracona bramka podrażniła ambicję łodzian. Cóż z tego skoro nie potrafili już zagrozić poważnie bramce KSZO i wrócili do Łodzi bez punktu.

KSZO Ostrowiec - ŁKS 1:0
Gol: 1:0 - Cieśliński (84)
Sędziował Tomasz Musiał (Kraków)
Widzów 2 500
Żółte kartki: Kardas, Cieśliński (KSZO), Sierant (ŁKS)
Noty ŁKS w rankingu "Srebrne buty": Wyparło 2 - Ognjanović 2, Hajto 3, Adamski 3, Klepczarek 3 - Świątek 4, Sierant 3, Mowlik 3, Vayer 4 (73, Mordzakowski), Kujawa 3 - Djenić 2 (66, Wolański).
KSZO OStrowiec: Sotnicki - Szymoniak, Kardas, Ciesielski, Matuszczyk - Frańczak (83, Basta), Dziewulski, Kanarski (64, Kajca), Robaszek - Folc (69, Wieczorek), Cieśliński.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: KSZO Ostrowiec - ŁKS 1:0 - przesądził błąd Wyparły - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na wielun.naszemiasto.pl Nasze Miasto